...czyli mile morskie dzielące kilka wybranych wysp greckich od portu w Pireusie,
a następnie od siebie nawzajem.
Mile te pokonała dzielnie nasza jednostka pływająca w postaci
M/V Celestyal Olympia.
Myślę, ze warto przywołać wszystkie jej zalety:):
ładowność: 37, 5 ton
długość: 214, 8 m
szerokość: 28,4 m
zanurzenie: 7 m
prędkość: 17 węzłów
ilość pokładów pasażerskich: 10
ilość kabin: 724
liczba członków załogi: 540
Słowem - całkiem spore pływające miasteczko:)
Zaokrętowaliśmy się w ateńskim porcie Pireus i codziennie pokonywaliśmy fale
Morza Śródziemnego, płynąc wyznaczonym wcześniej kursem pod czujnym okiem
kapitana, bosmana i wszystkich oficerów:),
wysiadając i wsiadając na pokład na wybranych wyspach.
Pireus - Mykonos - 96 Nm
Wyspa należąca do archipelagu Cyklad - jej stolica Chora byłaby bardzo urokliwa, gdyby nie tłumy turystów, którzy przewalają się niesamowicie wąskim nabrzeżem, pełnym maleńkich kawiarenek w kierunku widocznych na szczycie wzgórza zabytkowych wiatraków. Przejście jest tak wąskie (dosłownie na dwie stopy) i niczym nie oddzielone od morza, że naprawdę trzeba uważać, żeby nie wpaść do morza z jednej strony lub z drugiej nie zrzucić filiżanek ze stolików ustawionych tuż tuż - zresztą zdarzyło się, ze ktoś zawadził o jeden ze stolików i stłukł jakieś naczynie, ale obsługa wydawała się zupełnie do tego przyzwyczajona.
Na Mykonos spotykamy pierwsze malownicze wiatraki,
które są wszechobecne na wszystkich wyspach, które odwiedzimy.
Oczywiście w przeszłości, by mogły spełniać swoją funkcję, były wyposażone w kawałki płótna rozpięte pomiędzy ramionami.
Mykonos - Kusadasi (Efez) w Turcji - 99 Nm
Efez to największe ruiny miasta z czasów rzymskich na terenie Turcji i pozostałości drugiej co do wielkości biblioteki (po tej w Aleksandrii) starożytnego świata.
Kusadasi - Patmos - 50 Nm
Wyspa, na którą został zesłany św. Jan i gdzie miał wizje, według których została spisana Apokalipsa - ostatnia Księga Nowego Testamentu. Na wzgórzu znajduje się obecnie klasztor prawosławny, a poniżej jest grota, w której św. Jan doświadczył objawień.
Patmos - Rodos - 111 Nm
Jest to jedna z wyspo archipelagu Dodekanez.
Chyba najbardziej kojarzy się z tzw.
Kolosem Rodyjskim,
czyli jednym z siedmiu cudów świata.
Kolos niestety nie przetrwał do naszych czasów, wg opisów był to posąg boga Słońca, ustawiony prawdopodobnie w porcie w 290 r. p.n.e.,
miał około 35 m wysokości.
O jego ogromie świadczy fakt, że dorosły człowiek
nie był w stanie objąć kciuka Kolosa.
Historia Rodos związana jest bardzo mocno
z Zakonem Joannitów.
To inaczej Zakon Szpitalników od św. Jana, który został założony do pomocy pielgrzymom w Ziemi Świętej przez włoskich kupców z Amalfi w 1048 r. Po zwycięstwach wypraw krzyżowych bronili Grobu Pańskiego, a po utracie Jerozolimy przez chrześcijan przenieśli się do Akry, następnie na Cypr, a po dwuletnim oblężeniu, w 1309 r. zdobyli Rodos.
Członkowie zakonu pochodzili z różnych krajów, więc zostali podzieleni na 8 grup językowych, z których każda miała swoją kwaterę zarządzana przez tzw. bajlifa. Kwatery te znajdowały się na ulicy Rycerskiej. W 1312 r. joannici przejęli wielkie włości należące do zakonu templariuszy, którzy popadli w konflikt i niełaskę króla Francji i papieża i zostali rozwiązani.
Zakon św. Jana przetrwał do naszych czasów i jego obecna nazwa brzmi
Suwerenny Rycerski Zakon Szpitalny św. Jana z Jerozolimy, z Rodos i z Malty.
Uznawany jest przez ok.100 krajów, w tym Polskę, jako podmiot prawa międzynarodowego bez własnego terytorium. Jego siedziby w Rzymie i na Malcie mają status eksterytorialności.
(wg przewodnika "Grecja" wyd. Bezdroża)
Rodos - Kreta (Heraklion) - 166 Nm
Jest największą wyspą Grecji, ma długość 260 km i szerokość do 62 km.
Ze względu na krótki pobyt na wyspie mieliśmy okazję odwiedzić jedynie pozostałości
pałacu minojskiego w Knossos.
"16
marca 1900 Anglik, sir
Arthur John Evans zakupił
kawałek ziemi na Krecie, licząc że odkryje ślady starożytnych
mieszkańców największej greckiej wyspy. I się nie pomylił. To,
co znalazł okazało się jednym z największych odkryć w historii
światowej archeologii.
A
wydarzenia mogły potoczyć się zupełnie inaczej.
Schliemann
kontra Evans
W
1886 r. Heinrich Schliemann, opromieniony sławą odkrycia Troi udał
się na Kretę, aby kupić wzgórze, na którym zgodnie z tradycją
miało się znajdować Knossos, ale transakcja nie doszła do skutku,
ponieważ chytry właściciel próbował oszukać archeologa-amatora.
Kilkanaście lat później na wyspę przybył Artur Evans. To on
kupił wzgórze i zabrał się do systematycznej pracy
wykopaliskowej. Wkrótce doszło do wielkiej sensacji. Anglika uznano
za najszczęśliwszego odkrywcę świata. W roku 1900sir
Artur Evans rozpoczął
wielkie prace przy rekonstrukcji zabytku. Poświęcił na to 30 lat
swego życia i ogromny majątek.
Skarby
odkryte w Knossos
W
podziemiach znalazł wielkie magazyny z amforami, w których
gromadzono żywność, w jednej z sal zachował się tron królewski.
Na terenie wykopalisk udało się odkopać również setki tabliczek
pokrytych pismem linearnym. Ale najwięcej o życiu starożytnych
mieszkańców Krety mówiły zachowane freski. Przedstawiają
przesuwających się w łanach lilii młodych chłopców i
dziewczęta, kuropatwy siedzące w sitowiu, dziki goniące za
zającami i delfiny pływające w morzu.
-
Dzisiejszy turysta ogląda rekonstrukcję budowli z czasów jej
największej świetności - słyszymy w audycji. - W tym 5-cio
piętrowym budynku na terenie 3 ha znajdowało się ok. 1300
pomieszczeń. Podstawą całego układu były dziedzińce, wokół
nich planowano zabudowę. Pomieszczenia były ogrzewane, a woda do
łazienek sprowadzana była rurami, wykonanymi z ceramiki.
Mit
o Dedalu, Minosie i labiryncie
Istnieje
bardzo wiele mitów związanych z historią Krety. Jeden z nich
dotyczy porwania przez Zeusa pięknej córki władcy Kannan –
Europy. To ona zrodziła potem dwóch synów., w tym Minosa,
legendarnego władcę wyspy i twórcę jej potęgi.
To
Minos kazał zbudować słynny labirynt
dla groźnego
i złowieszczego Minotaura.
Według mitologii miał się on znajdować pod pałacem w Knossos.
-
W Atenach panowała powszechna żałoba – słyszymy w audycji. -
Oto przyjechali z Krety, od króla Minosa posłowie z żądaniem
dorocznego haraczu. Straszny to był haracz: 7 dziewcząt i 7
chłopców wybierano losem z rodzin obywatelskich, aby ich zawieźć
na żer dla kreteńskiego potwora o byczej głowie –
Minotaura. Tezeuszoświadczył,
że pojedzie zabić owo chciwe krwi monstrum. Kiedy Tezeusz pojawił
się na dworze Minosa, wszystkie oczy patrzyły nań złowrogo i
podejrzliwie. Tylko córka królewska, Ariadna patrzyła
nań inaczej. Miłość królewny ocaliła Tezeusza."
źródło: www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/802782,Palac-w-Knossos
Kreta - Santorini - 67 Nm - powrót na Cyklady
Wyspa Santorini jest ciekawa z wielu powodów, oto kilka z nich:
*jest w połowie zatopionym kraterem wulkanu
*"Tutejsze zachody słońca czynią poetów bezrobotnymi" - tak mawiał brytyjski pisarz Lawrence Durell
*spotkaliśmy na niej niesamowicie miłą parę Meksykanów,
którzy, jak się okazuje
- byli w Polsce, ale to jeszcze nic
- byli w Krakowie - to oczywiste, ale to jeszcze nic
- byli w Katowicach!
Razem z nimi udajemy się na poszukiwanie niebieskich kopułek kościołów - wizytówki wyspy - jednak okazuje się, że te najbardziej okazałe są w w miejscowości Oia, a my jesteśmy w Fira, ale mimo to wspólnymi siłami udaje nam się odnaleźć kilka i tu!
Santorini - Pireus - 131 Nm - powrót do portu, rozstanie ze statkiem, którym w ciągu ostatniej doby mocno bujało i po zejściu z rozkołysanego pokładu jesteśmy już na kontynentalnej części Grecji, gdzie oczywiście Aten ominąć się nie da, a w nich Akropolu.
Ateny - Akropol
(tu się nie rozpisuję, jeśli jesteście ciekawi, zerknijcie, proszę, do wcześniejszego wpisu z Grecji)
I następnie mostem nad Kanałem Korynckim
(również więcej w poprzednich wpisach)
udajemy się do starożytnego Koryntu.
(opis jak wyżej)
Nowością na naszej tegorocznej trasie jest
Vrachati -
- miejscowość wypoczynkowa po zachodniej stronie Kanału nad Zatoką Koryncką.
Jej główną atrakcją są cudownie puste plaże w pochmurny dzień, który tam spędzamy - wspaniały odpoczynek od słońca i tłumów turystów. Towarzyszą nam tylko przepiękne kwiaty wyrastające wprost z kamienistej plaży oraz niezwykle przyjazne i spragnione towarzystwa i pieszczot psy. Jeden z nich towarzyszy nam dość długo, leżąc u naszych stóp i czujnie pilnując nas jak swoich właścicielek - jest przemiły, mądry, zadbany, choć raczej bezpański i kiedy musimy opuścić plażę, czynimy to z ciężkim sercem, gdyż trudno nam się rozstać z naszym przyjacielem, który odprowadza nam prawie aż pod sam hotel. Dodam, że robił to wszystko zupełnie bezinteresownie i z czystej miłości, ponieważ wcale nie był głodny. Teraz całkowicie rozumiem dwóch moich kolegów z pracy, którzy swego czasu wrócili z Grecji ze swoimi nowymi psimi przyjaciółmi!