... miejsce nazwane przez moją przyjaciółkę Dagmarę Narnią...
Zgadzam się absolutnie - dla mnie jedno z najpiękniejszych i najlepszych na świecie...
Miejsce pełne cudownych wiatronogich koni - wolnych, mądrych i niesamowicie przyjaznych ludziom,
starych łemkowskich chyż ukrytych między łagodnymi zboczami gór,
krzaków dzikich róż, z owocami o kolorze, któremu niepotrzebny żaden Photoshop,
stareńkich kapliczek, będących świadectwem wiary ludzi, którzy kiedyś tu mieszkali, dla których wywiezienie w czasie i po II wojnie światowej było w większości podróżą niestety tylko w jedną stronę...
zostali zmuszeni szukać dla siebie nowego, gorszego życia gdzieś w obcych stronach...,
przepięknych kamiennych krzyży, przy których teraz już tylko oczyma wyobraźni możemy zobaczyć stojące kiedyś domy z bujnymi ogródkami i sadami.
No i ta wszechogarniająca Pani jesień, która tylko pod prysznicem zimnego deszczu i przed śmiałkami w pelerynach, zimowych kurtkach, czapkach i szalikach, odkrywa swoje umyte aż do czerwoności kolory w plenerze:
W Beskidzie Niskim sacrum i profanum nadal, jak przed wiekami, istnieją obok siebie, bo oba te pierwiastki istnieć muszą, ale rozdzielone i traktowane z szacunkiem odpowiednim dla każdego:
Oprócz przydomowych i przydrożnych krzyży i kapliczek pozostały jeszcze przecudowne drewniane cerkwie, w których to już przepiękny ikonostas
oddziela sferę sacrum od profanum:
Pani jesień ma dla nas zawsze swoje cenne, różnorodne dary - ale może już tylko wystarczy posmakować, popatrzeć, więc przestanę gadać...
jakby się dało to wrzuciłabym do komentarza same serduszka :) cudne ujęcia ...
OdpowiedzUsuńTo zasługa Beskidu Niskiego i Twoja - to Ty zaciągnęłaś mnie nad tą cudną rzeczkę ;-):-). Dziękuję :-)))
OdpowiedzUsuń