Była piękna, pogodna, ciepła, choć bardzo wietrzna środa -
- jak się okazało, idealny dzień na krótki wypad w Beskid Śląski.
Samochód zostawiamy na płatnym parkingu pod Szyndzielnią.
Następnie, postanawiając, że następnym razem wejdziemy pieszo, teraz korzystamy z kolejki gondolowej, żeby wjechać na szczyt - 1028 m npm.
Obostrzenia sanitarne związane z COVID-19 powodują, że cieszymy się luksusem posiadania całego wnętrza wagonika dla siebie.
Stamtąd już pieszo, podziwiając otwierające się widoki, wędrujemy na Klimczok.
Klimczok - 1117 m npm, a więc tylko niecałe 100 m przewyższenia i cudowny widok, a dokładnie przed nami szczyt Magury z widocznymi zabudowaniami schroniska, w którym zamierzamy zjeść obiad, ale na razie upajamy się widokiem i fantastyczną pogodą.
Idąc obok schroniska, postanawiamy je jednak chwilowo ominąć, ponieważ pociągnęła nas ścieżka, prowadząca dalej.
I to było cudowne - tylko my i ta piękna ścieżka, z widokami na obie strony, bez turystów, za to z dużą ilością spokoju i uroku gór. Po kilkunastominutowym spacerze postanawiamy wrócić i zjadamy pyszne pachnące placki ziemniaczane i naleśniki z serem, trzymając papierowe opakowania (COVID), żeby nie zwiał nam ich naprawdę silny wiatr. Jednak słoneczko, mimo późnej już popołudniowej godziny grzeje mocno i taka kombinacja to czysta przyjemność. Jeszcze obowiązkowa kawa/herbatka z cytryną, które nigdzie nie smakują tak wybornie, jak w górskim schronisku i pora wracać.
Powrót też jest przyjemnością, ponieważ na szlaku znajdują się już tylko nieliczni spóźnieni lub szukający ciszy (jak my) turyści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz