piątek, 25 czerwca 2021

P jak "Punkt bieli. Punkt czerni. Wystawa fotografii Zdzisława Beksińskiego"

Niezwykle interesującą wystawę pod takim tytułem zorganizowała Pani kurator Małgorzata Malinowska - Klimek w Zamku Sieleckim w Sosnowcu.

https://tvs.pl/informacje/sosnowiec-wystawa-fotografii-zdzislawa-beksinskiego-w-zamku-sieleckim-wideo/ 

Zanim Zdzisław Beksiński stał się znanym malarzem, chciał być reżyserem, na co nie zgodził się jego ojciec, chcąc, by został inżynierem. Wówczas Zdzisław zawarł z nim układ z godnie z którym po ukończeniu studiów technicznych mógł zająć się filmem. W trakcie studiów Jego ojciec zmarł, więc Zdzisław uznał, że w takim przypadku umowa traci ważność i porzucił studia architektoniczne na politechnice. 

W fotografii miały dla niego znaczenie wyraźne plamy czerni i bieli. Dodatkową cechą wyróżniającą jego prace było fotografowanie scen z otaczającego go prowincjonalnego życia w Sanoku (którego zresztą nie znosił), ale naciskając migawkę aparatu, przekształcał tę rzeczywistość na swoich zdjęciach, nieustannie szukając nowych środków wyrazu. Do dzisiaj zresztą wiele z jego prac fotograficznych może wciąż uchodzić za nowatorskie, odważne i awangardowe. Takie zwłaszcza są fotografie, na których umieścił swoją żonę w bardzo zaskakujących aranżacjach. Było to wynikiem jego poszukiwań artystycznych, ale również nudy, jaka uważał, że otaczała go w prowincjonalnym Sanoku, z którego za wszelką cenę chciał się wyrwać. 

Częściowo te właśnie aspekty jego twórczości opisują dwa poniższe linki:

- najpierw krótki opis niezwykle ciekawej i bardzo interesująco skomponowanej i przedstawionej wystawy  w sosnowieckim Zamku Sieleckim:

https://proanima.pl/punkt-bieli-punkt-czerni-fotografia-zdzislawa-beksinskiego-relacja-z-wystawy/

- a  po nim link prezentujący wybrane fotografie Beksińskiego wraz z częściowa analizą:

https://niezlasztuka.net/o-sztuce/miedzy-biela-a-czernia-zdzislaw-beksinski-fotografia/


Wiele było ciekawych zdjęć na wystawie, ale mnie, oprócz zdjęcia, które było na plakacie zapraszającym na wystawę (po lewej stronie fragment ludzkiej postaci jakby wychodzącej z kadru, po prawej fragment łba końskiego wchodzącego w kadr, a pośrodku prawie nic) , najbardziej zainteresowało to właśnie, moim zdaniem nawiązujące do obrazów Vincenta van Gogha.