niedziela, 1 października 2017

L jak lubię żurawiny

... zbierać, smażyć i jeść :-),

czyli wyprawa w gumiakach.

Nigdy wcześniej nie miałam okazji zobaczyć żurawin w ich naturalnym środowisku, 
więc tym razem postanowiłam nie przepuścić nadarzającej się takiej właśnie okazji
 i wybrałam się z doświadczonymi zbieraczami w miejsce, 
gdzie żurawin jest w bród:


Rosną one na podmokłym terenie, 
akurat tutaj jest to bardzo rozległa polana otoczona sosnowym lasem,



o tyle właśnie niepodobna do innych polan, 
że ze względu na duża wilgotność podłoża rośnie tam również sitowie, 
sąsiadując sobie z iglakami.


Początkujący (tacy, jak ja :-)) muszą bardzo uważać, 
żeby nie pomylić czerwonych kuleczek żurawin 
z cudownie wyglądającymi malutkimi rosiczkami ;-), 
które również licznie się tam prezentują:



Bogactwo przyrody przejawia się tu również w wielu gatunkach bardzo ślicznych pająków - 
- niektóre "wzory" i kamuflaże widziałam po raz pierwszy:


Takie piękne żurawinowe jagody, czasem ukryte w mięciutkim mchu,
ostatecznie znalazły się w słoiczkach, 
jako dostępne o każdej porze roku, 
w dowolnie wybranym momencie 
jeszcze jedno ciepłe i kolorowe 
WSPOMNIENIE LATA :-)







piątek, 29 września 2017

L jak letnie wspomnienia cz.6

... czyli ostatnie dwa akcenty przed powrotem do Polski.

Pierwszy z nich to wizyta w ogrodach letniej rezydencji Augusta Mocnego 
w
Pillnitz-
-krótki odpoczynek wśród zieleni, zadbanych i ciekawie zaaranżowanych rabatek z kwiatami, będących dodatkową ozdobą dla i tak już bardzo ozdobnych pałaców 
w stylu japońskim i barokowym, okalających ogrody z trzech stron. 
Ich dumą  jest również kamelia japońska - okazałe drzewo o przepięknych kwiatach, 
kwitnące jednak niestety tylko wiosną, 
więc dane nam było zobaczyć jedynie ładną kształtną koronę
o ciemnozielonych woskowanych błyszczących liściach 
i specjalnie zaprojektowaną szklarnię, która na zimę jest nakładana na roślinę, 
by ochronić ją przed zimnem.


Drugi akcent to 
Twierdza Konigstein - 
- jedna z największych w Europie, nigdy niezdobyta warownia
zbudowana na szczycie niedostępnych potężnych skał na Łabą.
Właściwie to całe miasto,
mogące samodzielnie funkcjonować podczas długotrwałego nawet oblężenia -
z własną studnią - również najgłębszą w Europie - 152,5 m,
zbrojownią, prochownią, koszarami, szpitalem, kościołem, spichlerzem, skarbcem, stajniami, potężnymi bastionami i potężnym Zamkiem Jerzego oraz malutkim Zamkiem Fryderyka,
w którym odbywały się uczty i przyjęcia.
Wszystko to tworzy bardzo ciekawą i oryginalną całość.






Również i tutaj nie mogło zabraknąć elementu kulinarnego - 
w twierdzy do dziś funkcjonuje piekarnia, w której można nabyć "Kuchen", 
czyli ciasta z różnymi dodatkami - czekoladowymi, owocowymi itd. 
Mają kształt ogromnych okrągłych placków, krojonych jak pizza na długie trójkąty-
-wybornie smakował ten z nadzieniem budyniowo - mandarynkowym :-))))









czwartek, 28 września 2017

L jak letnie wspomnienia cz.5

... z niemieckiego miasteczka Pirna,
do którego dopłynęliśmy prawdziwym statkiem parowym,
jednym z sześciu, jakimi dysponuje kompania. 
Wszystkie statki są oryginalne, zbudowane pod koniec XIX wieku.

"Nasz" parowiec o nazwie "Stadt Wehlen" prezentował się tak,


a zbudowano go w 1879 roku - 
- jak widniało na wypolerowanej złotej tabliczce znamionowej 
umieszczonej nad imponującą maszynownią. 
W tym sercu całego statku można było podziwiać bezgłośnie pracujące, błyszczące, 
idealnie zgrane ze sobą części - tłoki, cylindry i inne elementy silnika. 
Nigdy nie myślałam, że kiedykolwiek o jakimkolwiek silniku powiem: "piękny", 
ale ten naprawdę po prostu był PIĘKNY - 
- wystarczy zresztą popatrzeć; 
całości dopełniały miedziane zegary i miedziana "trąbka", 
która zapewniała komunikację z mostkiem kapitańskim.

Ciepłe myśli o wspaniałym parowcu dopełniał potężny komin, przy którym można było się nieco ogrzać na górnym pokładzie podczas 1,5 godzinnego rejsu.
Komin miał jeszcze jedną zaletę - jego górna część składała się podczas przepływania pod mostami.


I tak, podziwiając (oprócz maszynerii) widoki wzdłuż Łaby, dopłynęliśmy do 
Pirny
- ładnego, spokojnego miasteczka z rynkiem, ratuszem, kościołem Mariackim, 
domem malarza Canaletta (to ten biały z czerwonymi obramowaniami okien), 
fontanną i wszystkim, co w ładnym zabytkowym mieście powinno się znaleźć.

Na rynku znajduje się miejsce również warte polecenia smakoszom -
-  lodziarnia z bogatym wyborem lodów,
w tym specjalnością lokalu -
lodami ogórkowymi o smaku mizerri -
polecam - były przepyszne! i w dodatku z koperkiem!
jak prawdziwa  mizeria :-))))


Caneletto, a właściwie Bernardo Belotto - 
- włoski malarz, nam znany głównie z wiernych obrazów Warszawy, 
stworzył również wierne obrazy Pirny, 
która do dziś jest taka, jak na jego obrazach:


(obraz - źródło: www.pirna.de)

************

Poniżej widok Pirny  ze wzgórza Sonnenstein:


Wzgórze Sonnenstein ("Słoneczna Skała") góruje nad miastem od zawsze.
W średniowieczu znajdował się tu zamek, później przebudowany, 
od XIX wieku znajdował się tu szpital dla osób umysłowo chorych. 
W czasie II wojny światowej z inicjatywy Hitlera powstała tutaj 
pierwsza w Europie komora gazowa - 
- miejsce eksterminacji osób chorych, dla których Hitler nie przewidywał miejsca w urządzanym przez siebie na nowo świecie...


Miasto długo nie chciało przyznać się do tej bolesnej strony swojej historii, ale ostatecznie prawda została dopuszczona do głosu i do świadomości społecznej. 
Częścią tej pamięci jest akcja organizowana regularnie w szkołach w Pirnie, podczas której uczniowie z wyznaczonej klasy wyznaczają różne drogi prowadzące z centrum miasta na wzgórze, znacząc te trasy maleńkimi kolorowymi krzyżykami rysowanymi na chodnikach. 



Piękne upamiętnienie ofiar zbrodni hitlerowskich i miejsca ich zagłady 
oraz piękna lekcja historii.






wtorek, 26 września 2017

L jak letnie wspomnienia cz.4

... i powrót jeszcze na chwilę do Niemiec:

Kilka lat przed powstaniem Parku Narodowego "Czeska Szwajcaria",
w niemieckiej części tego rejonu w 1900 r. powstał Park Narodowy
"Szwajcaria Saksońska".

Jego główną częścią  i atrakcją jest przepiękny 
Rezerwat Bastei.

"Bastei (czyli "baszta") - formacja skalna stanowiąca jedną z największych atrakcji turystycznych Parku Narodowego Saskiej Szwajcarii, w Górach Połabskich we wschodniej części Niemiec, charakteryzujących się licznymi formacjami skalnymi. 
W 1824 r. pobudowano drewniany most znajdujący się ok. 110 m n.p.m., na prawym brzegu Łaby, pomiędzy miejscowościami Rathen i Stadt Wehlen. 
Można się do niego dostać licznymi szlakami turystycznymi lub autobusem, jeżdżącym pomiędzy miejscowością Rathewalde, a hotelem w okolicy mostu. 
Źródłem nazwy jest wąska skała najdalej wysunięta nad Łabę, 
czyli "baszta", 
która wznosi się na wysokości 190 m nad taflą wody.



W 1812 r. rzeźnik Pietzsch, mieszkający w pobliskiej miejscowości Lohmen rozpoczął sprzedaż posiłków i napojów odwiedzającym punkt widokowy turystom. 
Działalność ta przyniosła mu dochody, przez co dwa lata później zbudował kuchnię pod nawisem skalnym, w bezpośrednim sąsiedztwie z coraz częściej opisywaną i uwiecznianą na obrazach atrakcją.


W 1826 roku w pobliżu punktu widokowego zbudowano pierwszą kwaterę noclegową dla turystów oraz wzniesiono pierwszy, 
drewniany most nad wąwozem Mardertelle, 
który łączył zewnętrzną półkę skał z zamkiem Neurathen. 
W połowie XIX w. konstrukcja została przebudowana na piaskowcową 
ze względu na dużą ilość turystów. 
Most ten osiągnął długość 76,5 m długości i wzniósł się na wysokość 40 m ponad dno wąwozu. Od tego czasu cały kompleks skał i punktów widokowych rozwija się pod względem turystycznym niemalże nieustannie.





Pierwsze wzmianki pisemne o skałach pochodzą z końca XVI w. W 1798 r. został on po raz pierwszy opisany w publikacji o charakterze turystycznym 
(przez Christiana Augusta Gottloba Eberharda). 
W tym czasie Bastei szybko rozwijał się jako atrakcja turystyczna. 
Na początku XIX w. dotarła tu pierwsza wycieczka zorganizowana,
 a sam obiekt stał się inspiracją dla wielu malarzy.





W XII wieku w pobliżu dzisiejszego mostu powstał zamek Neurathen. "

(tekst: żródło: www.wikipedia.pl)

*******************

Już od siebie dodam, że dziś Rezerwat Bastei jest również inspiracją dla wielu fotografów :-),
kamienny most jest przepięknie wkomponowany między skały,
a średniowieczny zamek Neurathen jest miejscem, które naprawdę uruchamia wyobraźnię, może także dlatego, że tak niewiele po nim zostało. 
Jednak te pozostałości są naprawdę ciekawe i przy odrobinie osobistej "wizualizacji"
pozwalają "zobaczyć" zamek takim, jakim był w latach swej świetności. 




Spacerując po wygodnych i bezpiecznych metalowych kładkach, 
połączonych współczesnymi metalowymi schodkami, 
a gdzieniegdzie chyba jeszcze oryginalnymi, 
wykutymi w piaskowcowej skale, 
można mieć obraz pomieszczeń mieszczących się na zamku - 
- są tu komnaty i rozległe sale,


jest cysterna na wodę,



a także wykuta w skale inskrypcja (pochodząca prawdopodobnie z XII-wieku)



wraz z wieloramiennym charakterystycznym krzyżem.






Miejsce jest cennym,bardzo ciekawym połączeniem natury z działalnością człowieka, 
który dopasował się do niej, nie niszcząc i nie zniekształcając tego wspaniałego otoczenia.

Auf Wiedersehen! :-)





poniedziałek, 25 września 2017

L jak letnie wspomnienia cz.3

... Czechy c. d. :

popołudniowy, 2,5 kilometrowy spacer - 
- tym razem coraz bardziej pod górkę do miejsca zwanego 
Pravcicka Brama

Malowniczy szlak przez las prowadzi do największego w Europie 
naturalnego "skalnego mostu", 
czyli formacji skalnej w postaci imponującego łuku.

Jeszcze kilka lat temu można było chodzić po jego górnej części, ale na szczęście ze względów bezpieczeństwa i ochrony tego wyjątkowego pomnika przyrody nieożywionej, 
w tej chwili jest to już niemożliwe. 

Można za to podziwiać Pravcicką Bramę z różnych miejsc, gdyż zostały utworzone specjalne platformy widokowe w niedużej odległości od Bramy.

Do skały przytula się przepiękne architektonicznie schronisko -
 tzw. "Sokole Gniazdo" 
wybudowane w niespotykanym w tej części Europy stylu alpejskim już w 1881 roku 
jako letni pałacyk dla ważnych gości rodu Clary-Aldrigen. 
Budynek, dziś nieco wymagający remontu, 
nadal zachwyca drewniano-kamienną bryłą i zdobieniami. 
Wybudowali go Włosi, wynajęci do tego celu, ponieważ byli... najtańsi...  
Jak to dobrze, że rodzina Clary-Aldrigen nie szastała niepotrzebnie pieniędzmi ;-)

I jeszcze nieco historii tego miejsca:

"W 1826 r. rodzina Thunów wydała pierwszy przewodnik po Szwajcarii Czeskiej. W 1879 r. w Hřensku powstał oddział Towarzystwa Górskiego Szwajcarii Czeskiej, której członkowie zaczęli budować szlaki, mostki, schrony turystyczne i wieże widokowe. Ustawiali ławki, poręcze, drogowskazy, wyznaczali szlaki turystyczne i organizowali wycieczki. W 1884 r. udostępniono do zwiedzania atrakcyjne wąwozy. W latach 30. XIX wieku rodzina Clary-Aldrigenów dokonała przebudowy drogi z Hřenska do Bramy Pravčickiej. Pierwsze próby objęcia ochroną regionu datują się na 1928 rok, jednak Park Narodowy Czeska Szwajcaria powstał dopiero 1 stycznia 2000 r., jako czwarty park narodowy Czech. "

(źródło: www.wikipedia.pl)








Ciekawostką jest również to, że kręcono tu zdjęcia do filmu pt. "Opowieści z Narnii" :-)
To rzeczywiście magiczna okolica.



niedziela, 24 września 2017

L jak letnie wspomnienia cz.2

... z wizyty u naszych południowych sąsiadów,

czyli w "Czeskiej Szwajcarii";

Jest to park narodowy, 
utworzony w 2000 roku wokół pięknie położonej,
 płynącej w głębokim na 500 m kanionie,
rzeki Kamenicy. 

Wędrówkę można rozpocząć w miejscowości Hrensko,
 i przez miejscowość Mezni Louka, po około 2 km spacerze 
wygodną asfaltową drogi wśród pól i drzew,
dochodzimy do początku zejścia do wąwozu Kamenicy - 
- stąd ścieżką - przeniżenie 500 m -
- dochodzimy do malowniczego traktu
wytyczonego na długości ok. 1 km wzdłuż biegu rzeki:





Ścieżka kończy się miejscu, gdzie znajduje się początek spływu łodziami
czarodziejską, cichą, ukrytą miedzy pionowymi ścianami skalnymi 
i tajemniczo zamgloną Kamenicą:



Po drodze mija się tzw. czeską"Niagarę" ;-),

czyli wodospad, który normalnie jest malutką strużką wody spływającą po pionowej skalnej ścianie,
ale uruchamiany przez flisaka na każdej przepływającej łódce, odblokowuje niewidoczną z dołu, miniaturową tamę znajdującą się na szczycie skały i na chwilę ukazuje się piękny wodospad, który z energią wypływa w postaci całkiem sporej kaskady - 
- każdy ze śmiechem przyznaje, że robi to wrażenie! :-)
Oprócz wodospadów, lubię bardzo dystans, jaki Czesi mają do siebie :-)


Po zakończeniu spływu, jeszcze tylko krótkie 2 km ścieżką zwaną Edmundova Soucaska, 
i u jej wylotu czeka już niestety powrót do cywilizacji.

****************

I jeszcze na koniec małe wyjaśnienie nazwy " Czeska Szwajcaria":

w XVIII wieku, w epoce romantyzmu, przybyli na te tereny dwaj szwajcarscy malarze - 
Anton Graff i Adrian Zingg, którzy pracowali na Akademii w Dreźnie, 
a wędrując po okolicy w poszukiwaniu plenerów malarskich, 
urzeczeni tym miejscem, nazwali je tak, 
ponieważ swoim pięknem przypominało im kraj, z którego pochodzili.





sobota, 23 września 2017

L jak letnie wspomnienia w pierwszym dniu jesieni cz.1

... z wizyty u naszych zachodnich sąsiadów:

Budziszyn (Bautzen)

- miasto pięknych kamieniczek,


 wież:

Wieża Macieja - 
- nazwana tak na cześć króla węgierskiego Macieja Korwina (XV w), 
prowadząca do zamku Ortenburg.


Wieża Wodna:


Wieża Bogaczy:


Jest to również miasto musztardy o intrygujących, szalonych smakach - 
- wiśniowa i pomarańczowa przeszły moje najśmielsze oczekiwania - były świetne!
A można ich spróbować w tym sklepie-muzeum, 
gdzie oprócz świeżej dostawy tego delikatesu,
 wytwarzanego jak wszędzie z gorczycy, 
zgromadzono pokaźny zbiór zabytkowych słojów, słoików i innych naczyń
 służących do przechowywania musztardy:



Budziszyn jest też miastem zegarów słonecznych,


i stolicą mniejszości serbo-łużyckiej,
z przepięknym starym cmentarzem, 
położonym tuż za Wieżą św. Mikołaja:











piątek, 8 września 2017

K jak kirkut w Zabrzu

Po wszystkich poprzednich atrakcjach Zabrza,  

kompletnym zaskoczeniem był dla nas 


"Cmentarz żydowski


ul. Cmentarna - założony w 1871 r., zgodnie z zasadami religii mojżeszowej poza terenem zabudowanym. Nekropolia posiada interesujący układ przestrzenny z osią centralną w postaci wybrukowanej kostką granitową alei. Na terenie cmentarza zachowało się ponad 700 nagrobków z inskrypcjami w języku hebrajskim i niemieckim, reprezentujących wolno stojące macewy w kwaterze dziecięcej do przyściennych grobowców rodzinnych w formach nawiązujących do neoantycznej architektury. Daty urodzin oraz śmierci pochowanych tu członków społeczności żydowskiej na nagrobkach są podawane od stworzenia świata, zgodnie z kalendarzem żydowskim."


(źródło: www.um.zabrze.pl)








Dodam, że zaskoczeniem był nie tylko sam fakt istnienia tak dużego cmentarza żydowskiego,
 ale i to, że był otwarty - metalowa brama otworzyła się przed nami, 
choć klamkę nacisnęliśmy bez wielkiej nadziei. 
Dzięki temu mogliśmy odwiedzić to kolejne niezwykłe miejsce w Zabrzu.

**********************

Podsumowując krótko tak wiele wrażeń - zupełnie nie spodziewałam się, 
że Zabrze jest tak ciekawym i różnorodnym tematycznie i historycznie 
miejscem na Śląsku. 

***********

A jest jeszcze (nie)jedno miejsce, którego na pewno nie odwiedziliśmy 
i warto będzie tam wrócić, a wśród nich:

"Stalowy dom

ul. Cmentarna - budynek 2-kondygnacyjny o niezwykłej konstrukcji, zbudowany z 8 metalowych ścian, połączonych na spaw, a wcześniej odlanych w zabrzańskiej hucie Donnersmarcka. Wybudowany został w 26 dni, w lipcu 1927 r. Budynek przeznaczony dla zamieszkania dla czterech rodzin, był prawdziwym architektonicznym eksperymentem. Jest to prawdopodobnie jedyny i najstarszy zachowany metalowy budynek w Europie."
(źródło: www.um.zabrze.pl)

(źródło: www.digart.pl)
Ciekawe, jak mieszka się w takim domu :-)