czwartek, 26 sierpnia 2021

P jak poszum iwonickich lasów

400 lat temu nie było tu Iwonicza-Zdroju, tylko piękne lasy jodłowe z domieszką dębu i świerka. 
W XVII wieku odkryto tu źródło wody mineralnej, co w I połowie XIX wieku poskutkowało powstaniem słynnego dziś uzdrowiska Iwonicz-Zdrój. 
Było to z jednej strony błogosławieństwo dla wielu osób, które przyjeżdżały i nadal przyjeżdżają tu się leczyć, ale z drugiej strony zapoczątkowało niszczenie tych wspaniałych lasów, ponieważ drewno służyło do budowy domów uzdrowiskowych. 
Inspiratorami ich stylu był Karol Załuski oraz jego żona Amelia (z domu księżniczka Ogińska).
Kolejnym czynnikiem niszczącym tutejsze lasy była I wojna światowa, w czasie której dużych ilości drewna używano do budowy dróg służących do transportu dział oraz odbudowy dwóch wsi. Zdarzało się też, że drewnem wypłacano pensje pracownikom leśnym. Wielkie szkody poczynił też huragan z I połowy XX wieku, który powalił dużą część drzewostanu. Do pogorszenia stanu lasów przyczyniły się prowadzone od końca XIX wieku poszukiwania i eksploatacja złóż ropy naftowej (60 otworów wiertniczych oraz drogi dojazdowe poprowadzone przez las). Niemałą rolę miały też zanieczyszczenia przemysłowe, które niszczyły delikatna jodłę. Rozpoczęła się ekspansja głównie buka, który zagłusza w w wielu miejscach jodły. Dopiero od 20 lat prowadzone są przez leśników prace mające na celu odbudowę i ochronę drzewostanu jodłowego, dzięki któremu powietrze w okolicach Iwonicza jest tak zdrowe. 

Tego wszystkiego i jeszcze wielu innych ciekawych rzeczy mogliśmy dowiedzieć się podczas wycieczki, tzw. "Spaceru z leśnikiem" organizowanego raz w tygodniu przez Nadleśnictwo. 
Panowie leśnicy z dużym zaangażowaniem dzielili się swoją dużą teoretyczną i praktyczną wiedzą podczas jednego z takich spacerów. Część wiedzy pochodzi też z pięknego folderu, który ofiarowali nam leśnicy na zakończenie spaceru.

Szlak wycieczki prowadził przez Górę Przedziwną na Żabią Górę, podczas którego robiliśmy częste przystanki, pochylając się nad jakimś małym jeszcze drzewkiem, albo patrzyliśmy w górę na wieloletnie już jodły czy buki. 

I tak po drodze minęliśmy słynne źródło Bełkotka 
(dziś niestety już nie wydzielającego gazu ziemnego z taką mocą jak kiedyś),


zatrzymała nas też imponujących rozmiarów 10-pniowa lipa rosnąca w środku lasu. Leśnicy ogłosili w Internecie konkurs na imię dla niej i teraz nazywa się "Iwonicka hydra";


panowie leśnicy zwrócili też naszą uwagę na krzew, który jest ciepłolubny i generalnie nie występuje w Polsce, a Iwonicz jest najdalej na północ wysuniętym miejscem jego występowania - 
- to kłokoczka południowa.


W następnych dniach, już w ramach wycieczek wg własnych pomysłów, powędrowałyśmy czerwonym szlakiem w stronę Lasu Grabińskiego,


potem w stronę góry Borowinowej i Gloriety, odkrywając w środku lasu miejsca pachnące intensywnie ropą naftową, gdzie do dziś się ją wydobywa,


przez piękne ścieżki leśne



aż do terenów po niezamieszkanej już dziś wsi 
Wólka
w której chciałyśmy odnaleźć jedyną pozostałość po jej mieszkańcach - grób jednej z mieszkanek - Marty Szul, która zginęła tragicznie w 1943 r., jak głosi napis na nagrobku.

Udało nam się to jednak dopiero przy następnej wędrówce, a nie było łatwe.



Ze ścieżki prowadzącej przez Wólkę grobu nie widać, jest ukryty dość daleko od niej w grupie drzew po prawej stronie ścieżki (idąc od strony Przymiarek). Patrząc uważnie i wiedząc, czego się wypatruje, możne ewentualnie dostrzec mały świerk, rosnący tuz przy grobie, ale prawdziwą wskazówkę, dzięki której odnalazłyśmy to miejsce, zamieścił autor tego bloga, za co serdecznie dziękujemy! To chyba jedyne miejsce w całym Internecie, gdzie jest taka informacja.


Na moim zdjęciu poniżej również widać tablicę informacyjną dotyczącą Wólki, która znajduje się przy ścieżce, ale już po minięciu grobu (widać ją słabo w prawym górnym rogu pod drzewem).




Po minięciu Wólki już bardzo blisko było do grzbietu 
Przymiarek (626 m npm) 
czyli nisko, ale  zupełnie niespodziewanie roztacza się z niego niesamowity widok na wszystkie strony świata


Dalej grzbietem prowadzi ścieżka o wdzięcznej nazwie 
"Czy zobaczymy Tatry?"


Okazuje się, że tak, przy dobrej pogodzie Tatry widać, ale mogą je zobaczyć tylko ci wytrwali i cierpliwi wędrowcy, którzy dotrą z Przymiarek na pobliską górę Kopa (640 m npm).

Ja dotarłam tam tylko dzięki Beacie, której chciało się ją "zaliczyć" i rzeczywiście - stamtąd można było dostrzec słaby zarys Tatr Wysokich - to ten mglisty pagórek na ostatnim planie mniej więcej w 1/3 zdjęcia od lewej strony:)


Poniższe zdjęcie pochodzi z przywołanego już wcześniej bloga
a pozwoliłam je sobie wstawić, ponieważ moja koleżanka, oglądając je wcześniej w Internecie, zauważyła, że przez tyle lat właściwie niewiele się w krajobrazie widocznym z Przymiarek nie zmieniło.


A to już droga powrotna:



                                        

                                        

I Iwonicz - Zdrój w swojej drewnianej zabudowie: