piątek, 29 czerwca 2018

M jak miecze, rycerze i średniowieczne obyczaje

Za górami, za lasami 

żyli sobie Słowianie, 

a wśród nich prosty lud, rzemieślnicy, piękne białogłowy i dzielni rycerze. 



Nad podgrodziem górował kamienny zamek piastowski


  i życie toczyło się swoim odwiecznym rytmem:

białogłowy miały swoje sprawy,



inni czynili przygotowania do turniejów rycerskich, 


 które od czasu do czasu okraszały zwykłe dni, przynosząc jednym rany, innym rozrywkę,





a zwycięzcom chwałę i podziw zarówno gawiedzi, jak i dam dworu.


Natomiast na podgrodziu każdy mógł wykuć swoje własne szczęście, 
lub przynajmniej jakieś narzędzie do tego służące ;-)))



A wszystko to działo się tym razem na zamku w Będzinie, 
gdziem była, miód i wino piła ;-))))





środa, 27 czerwca 2018

Ł jak łabędzie, kaczki i pole golfowe


Jest takie miejsce w Siemianowicach  Śląskich zwane 
Bażantarnią,
gdzie kilka małych niepozornych stawów jest domem dla całkiem sporych stad łabędzi, kaczek,





 które właśnie wychowują swoje młode - mogliśmy akurat obserwować na jednym ze stawików coś w rodzaju wyścigów lub rundy honorowej małych kaczątek wokół znajdującej się pośrodku wyspy,


inny staw był kwiaciarnią - przepiękne grzybienie akurat zaczęły rozkwitać.





Nieopodal, wkomponowane w zieleń, 
w okoliczną awifaunę i ekoton,
 jest również bardzo zadbane pole golfowe, 
na którym mogliśmy obserwować przez chwilę golfistę, po którego niefortunnym uderzeniu, piłeczka - zamiast pięknym łukiem przelecieć ponad, wprost do dołka, 
wpadła wprost do jednego ze stawików, skutecznie uciszając pięknie kumkającą żabę...  Zamilkła gwałtownie, być może z oburzenia, podobnie jak my... 
Opuściliśmy szybko to niegościnne miejsce, zastanawiając się tylko, jak dużą kolekcję piłeczek golfowych posiadają żabie rodziny w tym małym akwenie...
Mamy nadzieję, że żabka przeżyła, choć pewnie golf nie jest jej ulubionym sportem...

*******************

Idąc nieco dalej mijaliśmy jeden z cmentarzy żołnierzy niemieckich, których prochy zostały przywiezione z różnych miejsc walk w Europie, w których zginęli. Ich imiona i nazwiska (zdarzały się również polskobrzmiące) zostały wykute w porządku alfabetycznym na kamiennych tablicach ustawionych pionowo obok siebie. 

Jak głosi informacja:
"Cmentarze wojenne poległych w II wojnie światowej stworzył Niemiecki związek Opieki nad Grobami. (...) Teren cmentarza wojennego w gminie Siemianowice władze polskie udostępniły bezpłatnie Niemieckiemu Związkowi."



"Groby żołnierzy są najlepszymi orędownikami pokoju" 
(Albert Schweitzer, laureat Pokojowej Nagrody Nobla)











wtorek, 26 czerwca 2018

Ł jak łono natury czyli Puszcza Białowieska

Puszcza Białowieska! 

Zielone, magiczne, zaczarowane miejsce! 

Można powiedzieć - zbiór drzew, i cóż w tym jest takiego? 
Otóż jest bardzo wiele! 
Nie wiem do końca co, ale jest! 
Może to wieki istnienia nietkniętej przez człowieka przyrody, która może tutaj bez przeszkód dopełniać swojego odwiecznego cyklu - od narodzin różnych organizmów aż do ich naturalnego obumierania, które służy z kolei następnym pokoleniom, 
które korzystają z dobrodziejstwa pozostałego po "przodkach". 
Puszcza to żyjąca, wręcz tętniąca życiem społeczność milionów organizmów, 
żyjących w pierwotnej, niezakłóconej przez człowieka harmonii.
 I to się naprawdę czuje! 
Zwłaszcza w sercu Puszczy, 
w Rezerwacie Ścisłym
do którego można wejść tylko z licencjonowanym przewodnikiem. 
Tak też zrobiliśmy i to było cudowne doświadczenie. 
Nasza przewodniczka - Pani Ludmiła - na zdjęciu poniżej właśnie wskazuje na serce Puszczy, położone w samym środku Białowieskiego Parku Narodowego), 
do którego zaraz wejdziemy. 
Pani Ludmiła to wspaniała osoba, zakochana w naturze, będzie dzielić się z nami podczas 3-godzinnego spaceru swoją pasją i wiedzą o wszystkim, co tam zobaczymy.


Oto brama do raju - naprawdę! 
Ani trochę nie przesadzam. 
Po przejściu przez nią, niczym Alicja w Krainie czarów, 
znaleźliśmy się w zupełnie innym świecie. 
Natychmiast, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki lub jakby ktoś włączył ptasie radio, otoczył nas świergot ptaków - nigdy nie zapomnę tego wrażenia! - i stukanie dzięcioła, którego też za chwilę mogliśmy zobaczyć "przy robocie" :-))). 


I nie tylko dzięcioła, ale całe bogactwo Natury, która żyje swoim niezwykłym życiem. 
Tutaj zamilknę i oddam głos Puszczy Białowieskiej, żeby można było usłyszeć, jak bije jej serce w rytmie próchniejących drzew, kumkających niebieskich żab, cicho rosnących błękitnych hub, stojących w milczeniu potężnych dębów, 
które pamiętają wielu królów Polski:






Puszcza otaczająca Rezerwat Ścisły też jest niesamowita.
Skupisko wielu potężnych, najstarszych w całej Puszczy dębów znajduje się niedaleko wsi Teremiski (gdzie mieszka p. Adam Wajrak). 
Została tam zbudowana specjalna kładka, nazwana 
"Szlakiem Dębów Królewskich"
która wije się pośród poszczególnych dębów, nazwanych na cześć różnych królów Polski, odwiedzających Puszczę Białowieską na przestrzeni dziejów. 
Przy każdym dębie znajduje się tabliczka z nadanym mu imieniem i krótką informacją 
o danym władcy. 





Inna ścieżka, nazwana 
"Żebra Żubra" 
zaczyna się na obrzeżach Białowieży 
(my z naszego domu mieliśmy tam naprawdę bliziutko). 



Przez inny piękny fragment Puszczy prowadzi ona do 
Rezerwatu Pokazowego Żubrów
gdzie na wybiegach można zobaczyć również inne zwierzęta, 
np. ważące do 1100 kg, niezbyt może urodziwe, 
żubronie (skrzyżowanie żubra z bydłem domowym), 


łosie,


tarpany, czyli koniki polskie,


no i oczywiście żubry we własnej osobie:



Wcześniej bardzo chcieliśmy zobaczyć dzikie żubry na wolności 
(które czasami wychodzą z lasu na łąki, by szukać smakowitych traw i innych roślin, których mają w jadłospisie aż 400 gatunków), 
ale mimo objazdu kilku miejsc, 
w których zazwyczaj się pojawiały, niestety nie udało się.
Jakież było moje zdziwienie, gdy, jadąc jeszcze przed świtem
drogą z Białowieży do Białegostoku, ok.4.40 zobaczyłam na poboczu drogi, jakieś pół metra od naszego samochodu nieruchomą sylwetkę żubra. 
Było to tak nierealne, że najpierw pomyślałam, że to jedna z tych drewnianych figur, które widujemy w różnych miejscach, ale za ułamek sekundy uświadomiłam sobie, że przecież jechaliśmy tą drogą już kilka razy i nigdy czegoś takiego tam nie było...(!). 
Zatem to był prawdziwy żubr, król Puszczy, który cierpliwie czekał, aż będzie mógł przejść na drugą stronę drogi! 
Było to dość abstrakcyjne i niesamowite wrażenie - 
- zobaczyć go tam, nieruchomego, potężnego, z tak bliska!
Za chwilę koleżanka zobaczyła drugiego, nieco bardziej w głębi lasu, 
więc na pewno nie było to przywidzenie ;-). 



P.S. I warto również wiedzieć, że żubry wcale nie lubią  i w związku z tym nie jedzą tej trawki, która wkładana jest do wiadomych butelek :-).








czwartek, 21 czerwca 2018

L jak Lenin w Grodnie (i nie tylko)

Będzie trochę nie po kolei, ale za to chyba coraz piękniej - najpierw będzie 

o Grodnie

- mieście położonym w okolicy Puszczy Białowieskiej - a konkretnie jej białoruskiej części, 80 km z Białegostoku, a potem o samej Puszczy po polskiej stronie.

Można o nim powiedzieć - polskie miasto. 
Z bogatą historią – za panowania Stefana Batorego (1533-1586) było faktyczną stolicą Rzeczpospolitej, a w 1795 r., po III rozbiorze Polski, było świadkiem abdykacji ostatniego króla Polski -  Stanisława Augusta Poniatowskiego. 


Pierwszym punktem zwiedzania Grodna była tzw. 

Cerkiew kołożska - 


"najstarszy i najcenniejszy zabytek Grodna zwana inaczej cerkwią św. św. Borysa i Gleba (Borysoglebska), 
zbudowana w XII w. jako warowna na nadniemeńskiej skarpie w pobliżu dawnego grodu. Dzieli ją od niego tylko ujście Horodniczanki. 

Jej druga, popularniejsza nazwa pochodzi od Kołoży, przedmieścia rosyjskiego miasta Psków, z którego jeńcy pojmani przez Witolda zostali osadzeni w pobliżu tej cerkwi. Była ona wielokrotnie palona, rujnowana, odbudowywana. W roku 1853, po osunięciu się skarpy do Niemna, jej południowa część też spadła do rzeki.
Zdołano jednak uratować resztę. Nadal możemy więc podziwiać dwie oryginalne ściany z XII w, dwie apsydy, a także elewacje z tego samego okresu, z krzyżami z majolikowych płytek. Wewnątrz zachowały się wmurowane w ściany gliniane garnki – głośniki, znakomicie poprawiające akustykę w świątyni. Obok niej znajdują się fundamenty dawnego klasztoru bazylianów. Cerkiew Kołożska przez kilka wieków należała bowiem do tego unickiego zespołu architektonicznego. Po II wojnie światowej zamieniono ją w muzeum, w 1990 roku zwrócono cerkwi prawosławnej i znowu jest czynna."

(źródło: www.krajoznawcy.info.pl)


Ściany zewnętrzne cerkwi zdobią kolorowe elementy majoliki niektóre ułożone w kształt krzyży. W ściany wmurowane są również różnej wielkości wyszlifowane głazy, stanowiące uzupełnienie bardzo drogiego wówczas materiału, jakim była cegła.




Wnętrze udostępnione do zwiedzania jest przepiękne, w uszkodzonej prawej części cerkwi, prowadzone są prace renowacyjne.


Drugim punktem była główna cerkiew Grodna 

- sobór Opieki Matki Bożej

Został on zbudowany w 1907 r. ku czci żołnierzy rosyjskich, 
poległych w wojnie rosyjsko-japońskiej.



W pobliżu znajduje się dom, w którym mieszkała Eliza Orzeszkowa, 
obecnie zamieniony na muzeum.



Pokoje udostępnione do zwiedzania nie są duże, ale są tam ciekawe fotografie i obrazy, a przewodniczka wspaniale i z detalami opowiadała o życiu i twórczości Elizy Orzeszkowej.

W szkole przez wiele lat nie dowiedziałam się tylu fascynujących faktów z Jej życia, ile w ciągu tej pół godzinki opowieści przewodniczki. Warto sięgnąć po biografie naszej wielkiej pisarki, ponieważ była nietuzinkową osobą, która musiała zmagać się z dość trudnymi sytuacjami w życiu. 


Potem nastąpiła zmiana klimatu, ponieważ na olbrzymim placu Tyzenhausa króluje wiecznie żywy pomnik Lenina, który jest jednym z sowieckich elementów miasta


I znów zwrot o 180 stopni, choć może nie tak całkiem... (jak to w Grodnie) - 
- bowiem na ul. Sowieckaja 4 mieści się

Kościół pw. św. Franciszka Ksawerego -

-  "związany jest przede wszystkim z działalnością oo. Jezuitów w Grodnie. Jeszcze w 1584 roku król Stefan Batory, podjął starania na rzecz budowy w Grodnie przez oo. Jezuitów kościoła i kolegium, na cel którego ofiarował 10 000 polskich złotych. Pragnienie króla spełniły się o wiele później, dopiero w 1622 roku Jezuici osiedlili się w Grodnie. W 1625 roku otworzyli szkołę i prawdopodobnie w 1637 roku mieli drewniany kościół św. Apostołów Piotra i Pawła.
Zadaniem jednak Jezuitów było, według pragnienia króla, wybudować duży murowany kościół i kolegium. Trudno było rozpocząć budowę nowej świątyni, ponieważ miasto w skutek wojen często było palone i rabowane. †
 Dopiero 21 czerwca 1678 roku biskup Mikołaj Słupsku poświęcił kamień węgielny pod budowę nowego kościoła. Prace budowlane posuwały się bardzo powoli. W 1683 roku dopiero skończono budowę fundamentów i podziemia, w 1697 zbudowano ściany, a w 1691 nakryto dachem prezbiterium. Na Zielone Świątki w 1700 roku w jeszcze nieskończonej świątyni, prowincjał Jezuitów o. Jakub Hladowicki, odprawił pierwszą Mszę św. Dopiero 6 grudnia 1705 roku biskup chełmiński Teodor Potocki w obecności króla polskiego Augusta II i cara ruskiego Piotra I dokonał konsekracji Kościoła, nadając tytuł św. Franciszka Ksawerego. Wybudowana została świątynia na myśl króla Batorego, duża i wspaniała, której długość wynosi 60 m., szerokość 30 m., wysokość nawy głównie 21,5 m, kopuły 43 m., wierze wynoszą 65 m. wysokości, wewnątrz kościół umieszcza ponad 5 tysięcy osób stojących.  W kolejnych latach kościół nabierał kształtu zarówno zewnątrz, jak i wewnątrz. 


    Ołtarze
Ołtarz główny przed pożarem

Kościół posiada 12 ołtarzy wykonanych z drewna w stylu barokowym i jeden ołtarz murowany. Najstarszym ołtarzem jest ołtarz św. Michała Archanioła. Jest to pierwotny ołtarz cudownego obrazu Matki Boskiej Kongregackiej z 1664r., przeniesiony ze starego kościoła św. Piotra i Pawła. Przerobiony i uzupełniony w r. 1725, pozostawał w kaplicy Matki Bożej Kongregackiej do czasu  wzniesienia nowego, murowanego ołtarza, w związku z czym został przeniesiony w r. 1773 do obecnej kaplicy.
W 1709 roku wybudowano 6 bocznych ołtarzy warsztatu Krzysztofa Peukera z Królewca. To są ołtarze: św. Stanisława Kostki, Trójcy Przenajświętszej, Matki Bożej Różańcowej, św. Kazimierza, św. Tadeusza, Chrystusa ubiczowanego. Kolejne 4 wybudowane były w 1715-1716 latach, to są: Matki Bożej Nieustającej Pomocy, św. Jozafata, Matki Bożej Szkaplerznej i św. Józefa.
Ołtarz Matki Bożej Kongregackiej wzniesiony został w r. 1773 przez grodzieńskiego jezuitę Tomasza Podhajskiego. W nim znajduje się Cudowny Obraz Matki Bożej Kongregackiej (Studenckiej), który jest wierną kopią Matki Bożej Śnieżnej z Rzymu. Obraz w 1664 roku został uroczyście wwieziony do Grodna i przekazany oo. Jezuitom. Już od dawnych czasów słynął łaskami. W 2005 roku został ukoronowany papieską koroną.
Główny ołtarz, który był zaprojektowany i którego budowę rozpoczęto 29 września 1736 roku został wykonany przez Johanesa Szmidta w lipcu 1737 roku. Jest on wielkim dziełem sztuki. Wysokość ołtarza wynosi 21 metr, składa się z trzech kondygnacji, zawiera w sobie 50 figur rzeźbionych w drewnie.
W 1725 roku w północnej wierzy był wstawiony zegar, którego mechanizm  pochodzi z początku XVI wieku.
W 1752 roku nieznany malarz wykonał 14 fresków nad arkadami nawy głównej i prezbiterium, które przestawiają sceny z życia św. Franciszka Ksawerego.
W 1773 roku nastąpiła kasata zakonu oo. Jezuitów. Kościół i kolegium przejęła Komisja Edukacji Narodowej. Od tego czasu w kościele odbywały się nabożeństwa dla uczniów szkoły wojewódzkiej. Po pożarze Fary Witoldowej w roku 1782 nabożeństwa parafialne zostały przeniesione do kościoła Jezuickiego, który od tego momentu został nazwany „Farnym”.
W czasie II wojny światowej budynek bardzo nie ucierpiał. W 1942 roku do owego kościoła zostały przeniesione organy z kościoła Garnizonowego. W 1960 roku po postanowieniu władzy miejskiej ostatni proboszcz ks. Kazimierz Szaniawski powinien był zostawić parafię. Kościół został oficjalnie zamknięty. Wierni natomiast gromadzili się w każdą niedzielę, odprawiając nabożeństwa bez kapłana i bez komunii św. W tych czasach podejmowano próby zamiany kościoła na muzeum Historii religii a także na salę filharmonii muzycznej. Dzięki heroicznym staraniom wiernych świątynia przetrwała te czasy i pozostała Domem Bożym. Dopiero w 1987 roku władze radzieckie po wielokrotnych próbach i prośbach parafian, zezwoliły na odprawienie w kościele 5 Mszy św. w ciągu roku.
W roku 1988 został, po długiej przerwie, mianowany pierwszy proboszcz ks. Tadeusz Kondrusiewicz, dzisiejszy Arcybiskup i Metropolita Mińsko-Mohylewski.
15 grudnia 1990 roku papież Jan Paweł II nadał kościołowi tytuł Bazyliki Mniejszej, a 13 kwietnia 1991 roku świątynia została Katedrą nowo erygowanej diecezji grodzieńskiej.
Kościół św. Franciszka Ksawerego, a dzisiejsza Bazylika Katedralna niewątpliwie należy do największych i najokazalszych świątyń baroku, jakie zbudowano w XVII w. na ziemiach Rzeczypospolitej."

(źródło: www.slowo.grodnensis.by)



Nieopodal zatrzymujemy się przy miejscu, gdzie stał starszy od obecnego kościoła farnego św. Ksawerego, XIV-wieczny kościół, tzw. Fara Witoldowa – barbarzyńsko zniszczona w 1961 roku -
teraz jest tu piękny i wymowny pomnik upamiętniający ta budowlę.



Następnie mijamy symboliczną bramę - wejście na teren dawnego getta żydowskiego.

                                      

"23 czerwca 1941 r. do Grodna, będacego pod okupacją radziecką od 21 września 1939 r., wkroczyły oddziały Wermachtu. .(...)
"Niemieckie władze okupacyjne od samego początku wdrożyły działania restrykcyjne wobec społeczności żydowskiej. Miały one różny charakter. Elka Pamin wspominała: „Po tygodniu od przyjścia Niemców zabroniono Żydom chodzenia po trotuarach, zostali również zmuszeni do noszenia białych opasek z Gwiazdą Dawida. Ja jako dziecko nie nosiłam opaski. Moja starsza siostra, która pewnego dnia zapomniała założyć opaskę, została ukarana 25 razami i 2 dniami więzienia. Leżała potem 3 dni w łóżku”. Józef Fleischman relacjonował: „Rozpoczęły się natychmiast prześladowania Żydów, których pociągano do ciężkich robót, przeprowadzano po domach rewizje, w czasie których zabierano z domu wszystko co się im podobało. Pewnego razu wszystkim Żydom napotkanym na ulicy zabierano buty z nóg i puszczano ich boso”. Jednym z pierwszych zarządzeń władz był zakaz pojawiania się Żydów na rynkach oraz spacerowania po chodnikach. Mogli oni chodzić jedynie prawą stroną jezdni, i to pojedynczo. Obowiązkiem stało się zdejmowanie nakryć głowy przy mijaniu umundurowanego Niemca. Każdy dorosły Żyd musiał nosić na lewym ręku białą opaską z niebieską Gwiazdą Dawida. Później zastąpiona ona została żółtymi gwiazdami naszywanymi na wierzchnie ubrania na piersi i na plecach.(...)
W końcu września 1941 r. Żydów wysiedlono z mieszkań zlokalizowanych w głównych, reprezentacyjnych częściach miasta. 1 października 1941 r. władze okupacyjne zdecydowały o utworzeniu dwóch gett. Pierwsze – nr 1, wyznaczone było przez współczesne ulice: Zamkową (Zamkawaja wulica), Sowiecką (Sawieckaja wulica), Wileńską (Wilenskaja wulica) i rzekę Horodniczankę. Był to teren dawnej dzielnicy żydowskiej skupionej wokół Starej Synagogi[1.5]. W czasie wojny getto nr 1 identyfikowano jako położone na Rynku Rybnym. Główne wejście znajdowało się od strony ul. Zamkowej. Getto nr 2 zajęło obszar pomiędzy współczesnymi ulicami: Kosmonautów (praspekt Kasmanautau), Lidzką (Lidskaja wulica), Biełusza (wulica Biełusza), Antonowa (wulica Antonawa). Od dawnej nazwy ostatniej z wymienionych ulic – Słobódka, mówiono o dzielnicy „Na Słobódce”. Był to teren jednego z najbiedniejszych przedmieść Grodna.
Oba getta zostały otoczone drutem kolczastym o wysokości 8 metrów. Z każdego było tylko jedno wyjście strzeżone przez żandarmów i żołnierzy. Za samowolne opuszczenie miejsca odosobnienia groziło rozstrzelanie w miejscu złapania lub powieszenie na terenie getta. W obu gettach było około 22 tys. Żydów. W getcie I osiedlono osoby uznane za zdolne do pracy i wykwalifikowane, natomiast getto II przeznaczone było dla starszych i niezdolnych do pracy. W praktyce jednak, z braku miejsca, wiele osób parających się rzemiosłem osiedliło się w getcie II. (...)
Przenosiny grodzieńskich Żydów na teren gett rozpoczęto 2 listopada 1941 r. Na „Rynku Rybnym” osadzono ok. 15 tys. osób, „Na Słobódce” – ok. 10 tysięcy. Okupanci postanowili, iż dla jednego Żyda wystarczy 1 m kw. mieszkania. Każdy mógł do getta zabrać ze sobą tylko tyle rzeczy, ile zmieściło się na taczkę, do dziecięcego wózka lub ile można było wziąć w ręce. (...)
Pod koniec 1942 r. Niemcy rozpoczęli 5-miesięczną akcję likwidacji obu grodzieńskich gett. W nocy z 1 na 2 listopada 1942 r. zostały one otoczone przez oddziały SS – rozpoczął się proces wywózek grodzieńskich Żydów, koordynowany przez szefa miejscowego gestapo H. Errelisa i jego zastępcę E. Schotta. Do pracy poza druty wypuszczano tylko niewielkie grupy Żydów pracujących na rzecz gestapo i wojska. 7 listopada 1942 r. naczelnik getta nr I Kurt Wiese rozkazał powiesić kupca Szpindlera, perukarza Druknera i krawca Prenkuja. 9 listopada 1942 r. z getta „Na Słobódce” przewieziono do getta na „Rynku Rybnym” ok. 4 tys. Żydów, przede wszystkim fachowców różnych dziedzin. W nocy z 13 na 14 listopada ok. 1,6 tys. Żydów z getta nr 2 zostało wpędzonych do wagonów towarowych podstawionych na stacji kolejowej w Grodnie. Po trzech dobach dotarli do Auschwitz, gdzie zostali zgładzeni. Podobną „akcję”, która objęła ok. 2,4 tys. osób, powtórzono w nocy z 20 na 21 listopada 1942 roku. Getto „Na Słobódce” przestało istnieć.
Zaraz potem przystąpiono do likwidacji getta na „Rynku Rybnym”, w którym w olbrzymiej ciasnocie, zgromadzono ok. 17 tys. osób. (...)
Ostatni, trzeci etap likwidacji społeczności żydowskiej Grodna miał miejsce w marcu 1943 roku. Pozostałych w mieście Żydów wywieziono do getta w Białymstoku. Podzielili oni los białostockich współbraci. Z zapisków von Pletza wynika, że od 5 marca 1943 r. wywieziono do obozów 20 577 Żydów w Grodna i okolic. W sumie „odtransportowano” ok. 41,7 tys. osób pochodzenia żydowskiego. 12 marca 1943 r. ogłoszono, że w Grodno zostało „oczyszczone” z Żydów.
Grodno zostało zajęte przez Armię Czerwoną 16 lipca 1944 roku. Wraz z Sowietami do domów powróciło ok. 2 tys. grodzieńskich Żydów.(...)
W 1993 r. w ścianę budynku przy dawnym wejściu do getta nr I, przy ul. Zamkowej, wmurowano tablicę ku pamięci około 29 tysięcy więźniów getta. W marcu 2007 r. odsłonięto pomnik w obrębie dawnego getta."
(źródło: sztetl.org.pl)

Pomnik jest bardzo poruszający...




Na dalszej trasie naszego spaceru była siedziba straży pożarnej z wieżą zbudowana za czasów carskich i malowidłem przestawiającym strażaków w strojach z różnych czasów, a wśród nich kobietę o twarzy Mony Lisy :-)


"Sto kilkadziesiąt metrów na wschód od cerkwi kołożskiej stoi górny, 
Stary Zamek.
To zbudowany na Górze Zamkowej w XIV-XV przez ks. Witolda kompleks romańsko-gotyckich fortyfikacji, z trzymetrowej szerokości i około trzystumetrowej długości murami, pięcioma basztami, otoczony z trzech stron głęboką fosą. Przebudowany przez Stefana Batorego  – w tym czasie król mieszkał w zachowanym do naszych czasów pałacu „Batorówce” w rynku obok kościoła jezuitów, obecnej bazyliki katedralnej – w 1579 roku na renesansowy pałac. Po upadku Powstania Styczniowego 1863 r., zamek zamieniono na więzienie dla powstańców, a później na koszary i kasyno wojskowe. Zachował się, po przebudowach, do naszych czasów. Od roku 1925 mieści się w nim Muzeum Historyczno-Archeologiczne."

(źródło: www.krajoznawcy.info.pl)

Obecnie bardzo zniszczony, w trakcie prac konserwatorskich, bez możliwości wejścia do środka.


"Od bramy w fortyfikacjach Starego Zamku prowadzi w dół, do Nowego Zamku, rokokowego z lat 1734-51, kamienny most nad fosą. Zamek ten, związany z tragicznymi wydarzeniami końca I RP, został niemal całkowicie zniszczony podczas ostatniej wojny i odbudowany w stylu „stalinowskiego klasycyzmu” na potrzeby komitetu obwodowego partii komunistycznej w 1952 roku. Pierwotny wygląd zachowała tylko brama wjazdowa i rzeźby sfinksów. Od 1993 roku mieści się w nim filia muzeum Starego Zamku."

(źródło: www.krajoznawcy.info.pl)

"Odbywały się tu sejmy Rzeczypospolitej, w tym ostatni. Król Stanisław August Poniatowski konwojowany w asyście 120 rosyjskich dragonów przybył do Grodna w 1795, gdzie podpisał abdykację, co formalnie oznaczało koniec I Rzeczpospolitej.
Zamek niestety nie jest najatrakcyjniejszym dowodem świetności dawnych czasów. Trudno szukać poważnych zabytków muzealnych o jakimś niepowtarzalnym znaczeniu. Na dodatek część budynku została okraszona symboliką radziecką."
(źródło: podroze.onet.pl)


"Widok "tanka" (czołgu) na środku Grodna od razu rzuca się w oczy. W otoczeniu trolejbusów, na środku ronda, na wysokim postumencie widnieje czołg T34. To jakby strażnik przynależności Grodna do Białorusi, której granica z Polską znajduje się zaledwie 15 km stąd."

(źródło: podroze.onet.pl)

Od siebie dodam, że lufą zwrócony jest na zachód - jakby ostrzegał nas przed czymś...


Tak się złożyło, że na zakończenie pozostały nam do zwiedzenia cmentarze - pierwszy z grobem Elizy Orzeszkowej,


kolejne - z ponikiem katyńskim - z ziemią z prochami polskich żołnierzy zamordowanych w Katyniu,


oraz z grobami polskich żołnierzy poległych w okresie 1919-1920 oraz w obronie miasta we wrześniu 1939 r.


Grodno odebrałam jak miasto kontrastów - z kościołami i cerkwiami, ale i z równie mocno widocznymi elementami sowieckimi. Miasto zadbane, odnowione, czyste, ze sporym parkiem, ale bez rynku, bez starówki, z zabytkami rozsianymi w różnych miejscach. 

Na pewno warte odwiedzenia, nie tylko ze względu na polskie pamiątki, choć ta polskość jest tam dobrze widoczna. Trzeba tylko uzbroić się w cierpliwość na granicy (minimum 2 godziny formalności i spacery z paszportami), mimo ruchu bezwizowego w wyznaczonych strefach (Grodno i Brześć), 
z którego dobrodziejstw skorzystaliśmy. 
Ruch bezwizowy oznacza jednak i tak konieczność posiadania załatwionych jakieś 2 tygodnie wcześniej przepustek wjazdowych - dla chętnych warunki w linku poniżej :-)


https://bezviz.by/pl/grodno/?gclid=EAIaIQobChMI_6HCyvjk2wIVR14ZCh1J6wr-EAAYASAAEgLs-fD_BwE



                                             Да пабачэння!