sobota, 27 października 2018

M jak moja Islandia dzień 4

Dolina Reykjadalur

z gorącymi źródłami i gorącą rzeką






















 oraz więcej koni islandzkich










 Krótkie podsumowanie  fantastycznych 4 dni spędzonych na Islandii: 
dwa dni słońca, temperatury od ok. zera i poniżej do plus 4 stopni, choć z silnym i bardzo silnym zimnym wiatrem (ale tam zawsze mocno wieje), który jednak nie przeszkadzał nam zupełnie – wiatroodporne ubrania spełniały swoją rolę, więc nic nie przeszkadzało nam w podziwianiu rewelacyjnych widoków. Należało tylko nie zdejmować rękawiczek:). W tym przypadku zrobiłam tylko jeden wyjątek - dla przecudownych, niesamowicie przyjaznych 
i pięknych koni islandzkich, które można głaskać godzinami, a one same dopominają się tego i są wręcz zazdrosne, jeśli akurat któryś z nich jest głaskany dłużej;).

Na "dzień dobry" nasi wspaniali gospodarze powitali nas tradycyjnie po polsko - islandzku chlebem i skyrem :). 
Skyr to islandzki rodzaj jogurtu, a chleb piekli tego dnia sami – zapach upieczonego świeżego chleba rozchodził się po całym mieszkaniu. Przez pierwsze dwa dni towarzyszyło nam prawie cały czas słońce, co w październiku na Islandii należy uznać prawie za cud, 
przez następne dwa może już nie było tak dużo słońca, niebo trochę spochmurniało, ale było absolutnie fantastycznie. Warunki pogodowe zmieniały się często i bywało tak, że z jesiennej Islandii wjeżdżaliśmy w zimową lub całkiem zimową, gdzie wszędzie dookoła było zupełnie biało, by po kilkunastu lub  kilkudziesięciu kilometrach znów powrócić do wielokolorowego krajobrazu.

Islandia to zupełnie inny świat, powiedziałabym nawet, że inna planeta - krajobraz jest tak inny od naszego, kontynentalnego, że tylko Pan Bóg mógł wykazać się taką fantazją, finezją, różnorodnością i niebywałym pięknem stwarzania. A dodatkowo człowiek jeszcze nie zdążył tego zepsuć swoją natrętną obecnością i ciągłym "poprawianiem" natury 
i podporządkowywaniem jej sobie. 
Dziewicza, właśnie nietknięta przez człowieka przyroda, otaczająca nas cały czas 
i powalająca swym pięknem, była absolutnie zaskakująca, do tego stopnia, że czasem trudno było się na nią napatrzeć, czasem po prostu odkładałam na bok aparat i patrzyłam, patrzyłam, patrzyłam. Trudno było się zdecydować, co fotografować, bo trzeba byłoby dosłownie wszystko, za każdym zakrętem, z tyłu, z przodu etc. Naprawdę nie przesadzam, coś takiego zdarzyło mi się po raz pierwszy. 

Jakby tego było mało, Islandia dysponuje oczywiście jeszcze jedną atrakcją, dostępną po zachodzie słońca. Aby mieć szansę jej zobaczenia, późnym wieczorem wybieraliśmy się na obserwację, to znaczy na "polowanie" na zorzę polarną, która jednak nie zawsze jest widoczna, gdyż muszą być spełnione pewne warunki. 
Nasz wysiłek się opłacił, ponieważ zobaczyliśmy piękną zorzę, mimo prognoz, które nie dawały na to wielkich szans, mimo nieba zbyt jasnego od świateł i księżyca w pełni. 
Wszystkie warunki przemawiały za niezobaczeniem zorzy, a jednak BYŁA! 
Najpierw niebo było zazielenione przez dłuższą chwilę, co też było dla mnie ciekawym widokiem, ale prawdziwa, piękna zorza pojawiła się w momencie, gdy straciliśmy już nadzieję na bardziej wyraźne zjawisko i zrezygnowani wsiedliśmy do auta. 
Wtedy ostatni już raz zerknęłam przez szybę w niebo i nie mogłam powstrzymać okrzyku radości. Natychmiast wybiegliśmy z samochodu i przez krótką chwilę mogliśmy podziwiać piękną, tańczącą i falującą zieloną zorzę polarną! Było to naprawdę ekscytujące i nie spodziewałam się, że może wywołać tak emocjonalną reakcję.

Zatem Islandia, choć na zewnątrz chłodna, wietrzna i lodowa, 
wzbudza prawdziwie ciepłe uczucia :)))





piątek, 26 października 2018

M jak moja Islandia dzień 3

Półwysep Snaefellsness

a na nim:


konie islandzkie



więcej gór



flora makro







zamarznięty wodospad



więcej gór







ogromne przestrzenie







szczyt Kirkjufell
























czwartek, 25 października 2018

M jak moja Islandia - dzień 2

Golden Circle czyli tzw. Złoty Krąg
-"must-see" w okolicach Reykjaviku

Gorące źródła







Krisuvik - gorące źródła siarkowe












Krater wulkaniczny Kerid





Gejzer Strokkur



Wodospad Gullfoss








Pingvellir
- styk dwóch płyt tektonicznych - euroazjatyckiej i amerykańskiej




















środa, 24 października 2018

M jak moja Islandia - dzień 1

Najpierw opowiem o mojej Islandii przez jej (kraj)obrazy, 
ponieważ naprawdę trudno jest mi znaleźć słowa, który we właściwy sposób 
opisałyby jej zachwycające, wszechogarniające 
PIĘKNO.

Może wystarczy po prostu popatrzeć, choć moje zdjęcia tak naprawdę tylko w jakiejś części odwzorowują tę ogromną ilość piękna, 
które ma do zaoferowania ta wyspa, 
stworzona z ognia i lodu. 
W każdym razie ja zakochałam się w Islandii od pierwszego wejrzenia, 
a z każdym następnym było tylko cudowniej. 
Zatem dopiero pod koniec tej 4-dniowej opowieści będzie kilka słów ode mnie.


W drodze do Jokulsarlon - Laguny Lodowcowej

(Kraj)obrazy


Pola lawowe










Lodowce


Wodospady



 Rzeki lodowcowe





Jokursarlon - laguna lodowcowa






















Diamentowa plaża














Czarna plaża w Vik