piątek, 21 września 2018

M jak Madera

Madera -

-  malutka portugalska wyspa (740 km. kw.), pochodzenia wulkanicznego, 
zagubiona gdzieś na Oceanie Atlantyckim, 1000 km od Lizbony,
 leżąca prawie na wysokości Marakeszu w Maroku, 
ma niecałe 60 km długości i nieco ponad 20 km szerokości.
Jest częścią Archipelagu Madery, 
w skład którego wchodzi również wyspa Porto Santo (42 km. kw.) oraz dwa skupiska bezludnych wysp - 
- Desertas (20 km na południe) i Selvagens (niedaleko Wysp Kanaryjskich).

Ale to nie mówi o niej kilku innych najważniejszych rzeczy - 
- choć niewielka, jest bardzo różnorodna pod względem krajobrazu i klimatu. 
Można tam wyróżnić trzy piętra klimatyczne, co pociąga za sobą również ogromną różnorodność roślinności. 

Piętro położone najniżej - o charakterze  subtropikalnym - 
- tam uprawia się trzcinę cukrową, banany i figi, 
trochę wyżej - strefa umiarkowana o charakterze śródziemnomorskim 
z winnicami, sadami i uprawami zbóż,
 jeszcze wyżej - od 750 do 1300 m występuje las wawrzynowy, który, 
zanim pojawili się tam w XV w. portugalscy odkrywcy,  
pokrywał całą powierzchnię wyspy.
Powyżej 1300 m to już szczyty górskie z halami i paprociami.

Madera zwana jest też wyspą wiecznej wiosny, 
ponieważ tam zawsze coś kwitnie, 
w ilościach ogromnych! I to jak kwitnie! 
Z całą obfitością i bujnością gatunków, kolorów i kształtów.

Na swój prywatny użytek nazwałam też Maderę wyspą wietrznej wiosny;),
ponieważ wiatr odegrał niebagatelną rolę w naszej wycieczce, 
i to jeszcze przed naszym dotarciem tam, 
ponieważ  je uniemożliwił w planowanym czasie.

Na Maderze wieje pewnie wiele rodzajów  wiatru, 
ale my mieliśmy okazję poznać osobiście głównie trzy: 

*lest - wiejący z południa od Atlantyku bardzo ciepły wiatr, 
przynoszący czasem z sobą drobinki piasku aż z pustyni, 
zawieszone w powietrzu i barwiące przestrzeń na żółto;

*cross-wind - czyli bardzo silny boczny wiatr, 
wiejący w poprzek drogi startowej, 
który uniemożliwił wielu samolotom lądowanie tamtego wieczora, 
a nas naraził na wielogodzinne czekanie w Lizbonie 
na poprawę warunków bez żadnych obietnic na cokolwiek;

*bardzo zimny wiatr ;) - jemu poświęcam poniżej nieco czasu i tekstu;


Jak to wiosną bywa, czasami mocno pada i jest raczej chłodno. 
Doświadczyliśmy tego pewnego dnia pod koniec naszego pobytu, 
wybierając się do Ribeiro Frio. To mała miejscowość położona w górach,
wśród lasów wawrzynowych, a jej nazwa oznacza "zimną rzekę." 
Nazwę niestety zlekceważyliśmy, przecież byliśmy w końcu na cieplutkiej Maderze...
Owszem, na dole było upalnie, ale już wysiadając z autobusu na wysokości 880 m, 
zatrzymaliśmy się w lokalnym barze na szklaneczkę rozgrzewającej cortado,
czyli kawy z plasterkiem cytryny i odrobiną madery. 
Tak pokrzepieni od środka,
założyliśmy na siebie wszystkie ciepłe ubrania, jakie mieliśmy 
(co poszło bardzo szybko i sprawnie, ponieważ w zasadzie ich nie mieliśmy, 
bo znudziło nam się ich bezproduktywne noszenie przez cały tydzień, "bo może być zimno"), 
co sprowadziło się do włożenia kurtki przeciwdeszczowej
 (przynajmniej była porządna i spływająca z niej woda nie moczyła szortów;))
i odważnie wyruszyliśmy 12-km "Levadą do Furado", 
która tonęła w chmurach, mgle i całkiem sporym deszczu. 
Szliśmy w chmurze. Dosłownie. Całe 12 km. 
Chmury wisiały też poniżej, 
zasłaniając naprawdę głębokie przepaści/przepaście 
(okazuje się, że obie formy są prawidłowe:)), 
które co chwilę byłoby widać tuż pod naszymi stopami (gdyby było cokolwiek widać),
ponieważ ścieżka raczej nie należała do przesadnie szerokich - 
- ot, żeby dwie stopy w górskich buciorach zmieściły się obok siebie.
Efektem panujących nam (nie)litościwie warunków atmosferycznych
jest totalny brak zdjęć z tej lewady,
za to za sukces poczytujemy sobie również brak zapalenia płuc:).
A to z kolei jest efektem pewnego popularnego lokalnego specyfiku,
który zażyty w odpowiednim czasie i miejscu niweluje ewentualne następstwa:).


Ale ja chciałam przecież pisać o tym, co widzieliśmy na Maderze, 
a nie o tym, czego nie zobaczyliśmy, 
zatem będzie nowy początek:).

Wyspę najprościej można chyba opisać za pomocą kierunków geograficznych, 
ponieważ tak naprawdę każda strona świata na Maderze wygląda inaczej, zatem

wschodnia część Madery 
to
Przylądek św. Wawrzyńca
spalony słońcem, z przepięknymi kolorowymi klifami
i oceanem widocznym po obu stronach;










zachodnia 
z głównym miasteczkiem-kurortem 
Porto Moniz
z basenami malowniczo utworzonymi wprost w oceanie;








północna
 z malutkimi "A-domkami"  - 
- teraz to tylko rekonstrukcje domków, 
w których mieszkali ubodzy rolnicy ze swoimi rodzinami w miejscowości 
Santana;







południowa -
- kojarzy się najbardziej z  klifem Cabo Girao,
spadającym do oceanu z wysokości 580 m.,
który naprawdę robi ogromne wrażenie;




 i  Funchal -
- stolicą wyspy,
z potężnym nabrzeżem,


 ogrodami i parkami miejskimi, z których wspaniale kwitnące rośliny i drzewa 
po prostu się wylewają - między innymi ogromne hortensje, hibiskusy, fuksje, strelicje, drzewa kapokowe, pieprzowe, koralodrzewa, bananowce 
i inne, których niezliczonych nazw nie sposób zapamiętać;

















z górą Monte, na którą można wjechać kolejką gondolową, m.in. 
po to, żeby zobaczyć wspaniale zaaranżowany na zboczu 
Ogród tropikalny Monte Palace, 
otaczający dawny Monte Palace Hotel, zbudowany pod koniec XIX w. , 
który jest obecnie własnością biznesmena Jose Berarda i siedzibą jego fundacji.

A na samym szczycie znajduje się kościółek Nossa Senhora do Monte. 
Wiąże się z nim ciekawa historia, 
którą przytaczam za przewodnikiem wyd. Michellin "Portugalia":

"Został zbudowany w miejscu kaplicy wybudowanej w 1470 r. przez Adao Goncalvesa Ferreirę. On i jego siostra bliźniaczka Eva 
(warto zauważyć, że Adao znaczy Adam) 
byli pierwszymi dziećmi urodzonymi na Maderze. 
Fasada kościoła z barokowym frontonem z dużymi oknami i arkadowym portykiem ma dekoracyjny charakter. 
W kaplicy po lewej stronie znajduje się kuty z żelaza grobowiec ostatniego cesarza Austrii, Karola Habsburga. 
Nad ołtarzem znajduje się rzeźbione srebrne tabernakulum z figurką Matki Bożej z Monte, patronki Madery, odzianą w strojną szatę. 
Znaleziono ją w XV w. w Terreiro da Luta, w miejscu, w którym Matka Boża ukazała się młodziutkiej pasterce. 
W dniach 14 i 15 sierpnia do figury ściągają pielgrzymki wiernych."

Tego ostatniego mogliśmy częściowo doświadczyć, ponieważ 14 sierpnia na całej wyspie trwają fiesty związane z odpustem, 
a 15 odbywają się uroczystości kościelne. 




z katedrą zbudowaną z tufu wulkanicznego i bazaltu, 
o której garść informacji z przewodnika "Portugalia" wyd. Michellin:

"Ufundowana przez kawalerów Zakonu Chrystusowego pod koniec XV w., była pierwszą portugalską katedrą na terytorium zamorskim. 
Zbudowana w stylu manuelińskim, ma skromną fasadę, na której biały tynk w interesujący sposób kontrastuje z czernią bazaltu i czerwienią tufu wulkanicznego. 
Do prezbiterium, ozdobionego balustradami i pinaklami, 
przylega kwadratowa dzwonnica z krenelażem 
i czterospadowym hełmem pokrytym azulejos. 


Korpus katedry o arkadach z polichromowanej lawy wspartych na smukłych kolumnach jest kryty, podobnie jak transept, wspaniałym stropem artesoado (z kasetonami w stylu mudejar) z drewna cedrowego. o ornamentyce podkreślonej inkrustacją z kości słoniowej."



Funchal kojarzy się również z mozaikami z płytek azulejos na ulicach,


z ulicą Santa Maria - 
niegdyś bardzo zaniedbaną dzielnicą rybaków,
a dziś modnym miejscem spotkań w licznych malutkich restauracjach i kafejkach




oraz z kolorowym targiem warzywno - owocowo - kwiatowym (i rybnym:)).






Interior Madery
zajmują góry z najwyższym szczytem 
Pico Ruivo 1862 m. -
- poniżej widoki z wędrówki na Rudy Szczyt.








Poza krajobrazami, słowami - kluczami na Maderze są: 

lewady,

czyli wąskie kamienne kanały o łącznej długości około 2 tysięcy kilometrów
którymi płynie deszczówka z gór, zaopatrując całą wyspę w wodę. 


Ścieżki wzdłuż lewad nie były bynajmniej tworzone z myślą o turystach, 
którzy dziś nimi spacerują - 
- miały bardzo praktyczne zastosowanie 
 jako drogi techniczne służące tzw. levadeiros do kontrolowania stanu lewad. 
Levadeiros to nikt inny, jak pracownicy miejskich wodociągów, 
których zadaniem jest sprawdzanie drożności lewad i uruchamianie odgałęzień, prowadzących do poszczególnych domów i gospodarstw. 
Zazwyczaj woda płynie głównymi kanałami, a w określonych godzinach, uzgodnionych 
z poszczególnymi mieszkańcami, uruchamiane są śluzy do pobocznych kanałów, 
którymi w określony dzień miesiąca, przez określoną ilość czasu (w zależności od potrzeb - np. 3 godziny) płynie woda do podziemnych zbiorników znajdujących  się pod każdym domem - to zapas wody, z której korzysta się w gospodarstwie domowym. 
Woda służąca do wykorzystania w domu (nie do nawadniania) wcześniej trafia do stacji uzdatniania, gdzie jest oczyszczana i sprawdzana. W efekcie można ją bezpiecznie pić prosto z kranu i jest bardzo dobra w smaku;




espada
czyli pałasz - ryba poławiana na głębokości aż 800 m, 
pysznie serwowana z sokiem z marakui i gotowanym bananem,


 espetada
czyli szaszłyk z wołowiny,
 wino Madera, 
poncha, 
czyli połączenie rumu, miodu pszczelego i świeżo wyciskanego soku z pomarańczy i cytryny,
oczywiście rum,


marakuja 
oraz wytwarzany z niej słodziutki, orzeźwiający napój gazowany "Brisa"


a także mnóstwo innych owoców, łącznie z owocem 
filodendrona


 i owocami morza, takimi jak np. małże lapasz, czyli skałoczepy, 
noszące też inną wdzięczną nazwę - czaszołki:).


Z góry Monte można zafundować sobie unikalny 
zjazd saniami 
w środku lata; 
ten środek transportu miał zastosowanie przy zwożeniu płodów rolnych do miasta i do dziś ratanowe sanie na drewnianych naoliwionych płozach, suną w dół po wyślizganym błyszczącym asfalcie, kierowane przez dwóch mężczyzn zwanych carreiros. 
Mają oni specjalne skórzane buty odporne na ślizganie, a ich zawód jest tradycją rodzinną 
i przechodzi z ojca na syna, w efekcie jest ich tylko niewielu ponad 100. 
Tobogany pędzą w dół 2-km uliczką, gdzie mają pierwszeństwo przed samochodami, które również po niej jeżdżą;




a przy samym oceanie podziwiać niepowtarzalne 
lotnisko 
z drogą startową o długości 2780 m. i szerokości 45 m.
częściowo zbudowaną w oceanie na potężnych betonowych słupach,


pod którą urządzono centrum sportowe dostępne dla wszystkich za niewielką opłatą, 
która jest pobierana tylko za wjazd na parking.


Całości dopełniają życzliwi, uśmiechnięci mieszkańcy, 
tworzący bardzo relaksującą atmosferę wyspy, 
z której naprawdę nie chce się wyjeżdżać.



P. S. Fanom sportu nie trzeba przypominać, że w Funchal urodził się słynny piłkarz Christiano Ronaldo, 
który ma tam swoje muzeum nazwane CR7 
(od inicjałów i numeru na koszulce, z którym gra). 
Również lotnisko zostało nazwane jego imieniem. 
Jednak żadnego zdjęcia monumentu CR nie zamieszczę,
 ponieważ wg mnie nie są to wybitne dzieła sztuki 
(zainteresowanych odsyłam na liczne strony internetowe, które prezentują te artefakty;)). 


O Maderze nie sposób powiedzieć wszystkiego - 
- polecam gorąco filmy 
Roberta Makłowicza 
(a powstały aż trzy - już to świadczy o bogactwie tej niewielkiej wyspy), 
gdzie można usłyszeć wiele ciekawych informacji, których tu nie zawarłam - o jej odkryciu, 
o Krzysztofie Kolumbie 
i jego przypuszczalnych powiązaniach z Władysławem Warneńczykiem, 
Janie Pawle II, 
o Winstonie Churchill'u,  
Józefie Piłsudskim, który gościł na wyspie w atmosferze lekkiego skandalu 
i o wielu innych zajmujących historiach.







& Madeira :)))