czwartek, 28 kwietnia 2016

E jak efemeryczny

... wg Słownika Wyrazów Obcych PWN znaczy "krótkotrwały, szybko przemijający 
(z greckiego ephemeros = jednodniowy)"

Taki właśnie był wczorajszy zachód słońca nad lotniskiem w Katowicach-Pyrzowicach. Po bardzo zachmurzonym, deszczowym dniu, nagle o godzinie 19.50 na niebie objawiło się coś na kształt eksplozji światła i kolorów. Jak każda eksplozja, trwała bardzo krótko, ale była tak piękna i zaskakująca, że oprócz podziwiania jej dla samej siebie, postanowiłam utrwalić również dla innych to codzienne, a jednak tego wieczora tak niecodziennie piękne zjawisko, czym miałam pod ręką, czyli niestety tylko telefonem komórkowym. Jednak mam nadzieję, że użyty sprzęt nie ujmuje aż tak wiele z jego piękna i czaru. W tej scenerii nawet dymiące w tle kominy Huty Cynku w Miasteczku Śląskim dodają mu uroku, co w normalnych warunkach byłoby jedynie zaprzeczeniem pięknego krajobrazu.


Ten widok przywodzi mi na myśl przynajmniej dwa skojarzenia literackie - Andrzej Stasiuk w swoich "Opowieściach galicyjskich" pisze, że "emaliowana pokrywka nieba szczelnie przylegała do ziemi", i pamiętam jeszcze, że w innym miejscu pisze o ogromnym, ale niewidzialnym patyku, którym ktoś się posłużył, by włożyć go między chmury a ziemię i unieść je nieco, jak wieko - i jestem całkowicie pewna, że tak właśnie się stało wczoraj w porze zachodu słońca.

A teraz jeszcze "właściciel" ogonka widocznego na pierwszym zdjęciu - teraz w całej okazałości - Airbus 320 linii Wizzair, który kolorystycznie również doskonale wpisuje się w klimat tego zmierzchu.


Zachód słońca, podróże - to przywołuje moje drugie skojarzenie, a wraz z nim mojego ulubionego małego, wielkiego podróżnika, jakim jest Mały Książę, którego spotkał w swoim życiu Antoine de Saint-Exupery. 
Mały Książę był szczęściarzem - każdego dnia mógł oglądać na swojej planecie 43 zachody słońca. Wystarczyło tylko, że nieco przesunął krzesełko.

I miał jeszcze różę, która była taka efemeryczna...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz