środa, 5 października 2016

F jak fantastyczna pogoda...;-(

... oglądana z wnętrza ciepłego domu, na zewnątrz którego dzieją się dziwne o tej porze roku zjawiska. Zamiast pięknej, październikowej ciepłej złotej jesieni, mamy jakąś zupełnie niezrozumiałą i coraz bardziej abstrakcyjną katastrofę pogodową. Cudowny krajobraz Beskidu Niskiego, który normalnie rozciągałby się dla nas na wyciągnięcie ręki i zoomu aparatu podczas planowanych wspaniałych spacerów (gdzie myśmy to miały nie iść!...), teraz jest przesłonięty raz gęstszą, raz rzadszą, ale nieustannie wiszącą w powietrzu, firanką deszczu z całą jego mokrą różnorodnością - studium deszczu mamy 24 godziny na dobę, od 3 dni... - raz pada pionowo, innym razem pod pewnym kątem, raz słabiej, to znów mocniej. Dzisiaj deszcz znudził się już chyba sam sobą, ponieważ dla odmiany od jakiejś dłuższej chwili raczy nas swoją nową tej, hmmm jesieni, wersją - mianowicie w połączeniu z białym paskudztwem zwanym śniegiem. Aurze tej towarzyszy temperatura w zawrotnej wysokości 3 stopni Celsjusza, z odczuwalną dla nas minus 3 stopnie... Chmury o wdzięcznej nazwie nimbostratus i stratus częstują nas tą wyrafinowaną mieszanką zupełnie swobodnie i bez ograniczeń i jak najbardziej wytrwale...
Jedyne, na co nas stać w tej sytuacji, to wyjście na balkon na czas potrzebny aparatowi na otwarcie i zamknięcie migawki  - i to w trybie sportowym, żeby było szybciej i tylko po to, by po raz setny przekonać się, że pada nadal i padać nie zamierza przestać...






Nam w tej sytuacji pozostaje własne towarzystwo, na które zresztą absolutnie nie narzekam (wręcz przeciwnie), ciepłe i bardzo miło i komfortowo urządzone wnętrza domu w Gładyszowie i towarzystwo przemiłych gospodarzy agroturystyki Malowane Wierchy. Gdyby nie to wszystko - wraz z potopem za oknem - zatopiłyby nas fale nudy i zniechęcenia. 
A tak MAMY CZAS na wszystko, nareszcie! 

Możemy nagadać się do woli, chociażby o fantastycznych zdjęciach, które mogłybyśmy zrobić, gdyby nie zaporowa wilgoć i temperatura, powstrzymujące nas skutecznie nawet przed półgodzinnym spacerem..., 
rozmawiamy też o mrożonych grzybach, które tylko czekają na nas w pobliskim lesie..., 
no i o konnym spacerze w terenie - przecież konie umieją pływać...

Taka pogoda sprzyja wspomnieniom ciepłego lata, którymi katujemy się od czasu do czasu, smętnie i tęsknie spoglądając to za okno, to znów właśnie w niedaleką przeszłość, gdy nawet nieco narzekało się na upały, teraz mówiąc o tym z niejakim zażenowaniem...
A o upałach będzie następnym razem, żeby porównanie z obecnym stanem rzeczy nikogo nie poraziło swoim kontrastem... ;-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz