wtorek, 13 czerwca 2017

K jak kalimera cz.9 Kanał Koryncki

"Istmos" - z gr. "przesmyk", po polsku nazywany Kanałem Korynckim - oddziela Półwysep Peloponez od Półwyspu Bałkańskiego,


a tym samym łączy niejako  Zatokę Koryncką, 
z Zatoką Sarońską :-)


(mapa: źródło: www.openbuildings.com)

Do końca XIX wieku Peloponez stanowił całość z resztą Półwyspu Bałkańskiego, 
dopiero w 1893 r. otwarto kanał, łączący te dwie zatoki - skrót pozwalający uniknąć 400-kilometrowej podróży wokół Peloponezu. 
Już za czasów Juliusza Cezara próbowano przekopać kanał, jednak jego nagła śmierć przerwała te plany. 
Do pomysłu wrócił Neron, który nakazał swoim inżynierom przygotowanie projektu, rozpoczęto nawet prace, zainaugurowane w stylu Nerona, który srebrną łopatka "pokazał", jak powinno się pracować. 
Do niewolniczej pracy zmuszono 6 tysięcy jeńców żydowskich pojmanych po upadku powstania w Judei, jednak śmierć Nerona położyła kres pracom. 
Projekt był bardzo pomocny dla XIX-wiecznych specjalistów i wówczas ogromnym nakładem wysiłków zdecydowano o przekopaniu przejścia - powstał kanał 
mierzący 21 m szerokości, 8 m. głębokości o długości 6343 m. 
Na tamte czasy był wystarczający dla wszystkich jednostek pływających, jednak teraz jest zbyt wąski dla niektórych większych statków. 
Kanał można podziwiać z kilku stron: 
z góry, z dołu, z mostów stałych oraz zwodzonych znajdujących się od strony obu zatok - nam udało się być wszędzie! 


Oto pierwszy widok na Kanał, jaki ukazał się naszym oczom ze stałego mostu w pobliżu Koryntu,


następnie  - po 2,5-kilometrowym spacerze z miejscowości Loutraki w jedną stronę (i oczywiście 2,5-km w drugą stronę, mając już  tego dnia na koncie podobny chyba dystans w przeciwną stronę Loutrak) w całkiem upalnym upale ;-), (co było efektem zbyt dużej ilości wolnego czasu i chyba udaru słonecznego...;-)) zobaczyłyśmy wylot kanału od strony Zatoki Korynckiej ze zwodzonego (dosłownie!;-)) mostu, który zanurza się pod wodę, by mogły przepłynąć statki - przy wynurzaniu most przypomina nietypową sieć rybacką, z której na wszystkie strony wyskakują ryby z powrotem do morza (podobny most i podobną zabawę mają ryby również od strony Zatoki Sarońskiej).


Odwracając głowę w drugą stronę widać latarnie morskie strzegące wejścia do Kanału.


Przyciągały jak magnes - więc dotarłyśmy na sam cypel betonowego nabrzeża,


spotykając jeszcze innych - tym razem mobilnych stróżów Kanału - były to płowe "wilki morskie", wtapiające się doskonale w krajobraz ;-)))


I jeszcze raz Kanał Koryncki widziany z perspektywy pasażera statku wycieczkowego, wyruszającego od strony Zatoki Sarońskiej.


Statek w ciągu ok. pół godziny (lub 45 minut, jeśli płynie za malowniczą żaglówką:-)) przepływa oczywiście przez całe 6 tysięcy trzysta czterdzieści trzy metry Kanału Korynckiego, którego skalne, niemal pionowe ściany naprawdę robią niesamowite wrażenie.






 I jeszcze raz Zatoka Koryncka z wypłaszczającymi się pomału skalnymi ścianami.




Może warto nadmienić, że w planach mieliśmy jedynie jednorazowy widok na Kanał z mostu, ale różne zawirowania wymusiły zmianę planów, zatem zarówno spacer zakończony nad Zatoką Koryncką (choć przyznaję szczerze, że doszło tu mocno do głosu również nasze turystyczne ADHD), jak i rejs, były nadprogramowe.
Ale to osobna historia - uwaga - tu się zaczyna.
W ostatnim dniu pobytu w Grecji mieliśmy zaplanowany rejs po kilku malowniczych wyspach greckich, a ponieważ był to akurat 1 maja -Święto Pracy, więc i bardzo dobry dzień na urządzenie... strajku generalnego w Atenach, i tu musi być następne "ponieważ' - a ponieważ Pireus tworzy jedną aglomerację miejską z Atenami - port również brał udział w strajku. Jednak mimo tych hiobowych wieści, w miarę optymistycznie nastawieni, wczesnym rankiem spróbowaliśmy szczęścia na nabrzeżu. Bardzo szybko okazało się, że na naszym statku wraz załogą (gotową do wypłynięcia) było kilku uzbrojonych w jakieś groźnie wyglądające maczugi  "zbirów", którzy bardzo szybko wyprosili załogę ze statku, zapobiegając, zresztą niestety bardzo skutecznie, złamaniu strajku, a tym samym naszej morskiej przygodzie...
W rezultacie pozostał nam rejs po Kanale Korynckim, ponieważ tam na szczęście nikt nie strajkował :-), a wszystkie muzea, tereny wykopaliskowe etc były i tak zamknięte z powodu święta.
Tym sposobem pozostała nam chyba już tylko jedna perspektywa oglądania Kanału - spod wody - ale to już przy okazji następnego strajku ;-)





To dopiero jest Kanał, prawda? :-))))







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz