piątek, 30 czerwca 2017

K jak kalimera cz. 16 Loutraki


Loutraki - typowa miejscowość wypoczynkowa, która przyjemnie prezentuje się zarówno w dzień - z kamienistą plażą  i miłymi kafejkami i restauracyjkami położonymi tuż przy niej, 


jak i w nocy z kolorowymi światłami odbijającymi się w morzu i tymi samymi kafejkami, tym razem po brzegi wypełnionymi mieszkańcami i turystami.


Loutraki - po polsku  "źródełka" - to również uzdrowisko, w którym znajduje się najstarsze - opisane już przez Homera źródło wody mineralnej, która wypływa właśnie spod tej skały widocznej na zdjęciu. Dziś obudowane jest owalnym budynkiem, ale raczej niepozornym i tylko ciekawość spowodowała, że postanowiłyśmy wejść do środka, żeby przekonać się co się tam mieści. Powitała nas bardzo miła pani, opowiedziała o historii i właściwościach wody mineralnej i oczywiście poczęstowała kubkiem bardzo smacznej - ciepłej (!!) starożytnej wody mineralnej. Tak pokrzepione ciekawym spotkaniem (podczas którego dziwnym trafem rozbił się dzbanek, którym pani czerpała wodę ze źródełka -na szczęście oczywiście ;-)) 
i uzupełnionymi elektrolitami powędrowałyśmy dalej, chcąc dotrzeć do wodospadów opisanych w przewodniku.


Owe "wodospady" okazały się wyschniętymi fontannami bez kropli wody (było jeszcze przed sezonem?) i kazały nam się zastanowić, czy autor przewodnika był kiedykolwiek w tym miejscu... 

Ale spaceru nie żałowałyśmy, ponieważ w pobliżu naszym oczom ukazała się cudowna bugenwila.
Jej nazwa pochodzi od nazwiska francuskiego admirała Louisa Antoine'a Bougainville'a, który dowodził wyprawą dookoła świata, podczas której Europejczycy po raz pierwszy zetknęli się z tą rośliną w Ameryce Południowej. 
O jej uroku nie stanowią, jak moglibyśmy przypuszczać kwiaty, ale liście przykwiatowe, wybarwiające się na różne kolory - amarantowe, fioletowe, różowe, białe lub pomarańczowe, wewnątrz których znajdują się z malutkie białawe kwiatuszki. 


Naszym celem był jeden z klasztorów widocznych na zboczu góry, ale niestety upał nas pokonał i w pewnym momencie trasy zrezygnowałyśmy z dalszej wędrówki pod górę. 

Jednak wkrótce okazało się, że mniejszym nakładem sił i zmęczenia mogliśmy wjechać niemal na sam szczyt, a także wejść do znajdującego się tam klasztoru św. Patafiosa

Klasztor powstał na początku XX wieku w miejscu, gdzie odnaleziono w cudowny sposób relikwie tej postaci i przywieziono je tu po upadku Konstantynopola w XV w. 
Okazuje się, że Patafios jest wspólnym świętym kościoła katolickiego i prawosławnego, ponieważ żył na przełomie IV i V w. - jest to więc czas przed schizmą. Jego rodzina pochodziła z Teb w Egipcie, podczas wychowania był przygotowywany do życia naukowego, w wieku dojrzalszym został wysłany do Konstantynopola na dalszą edukację. Tam jednak pozostawał pod wpływem monastycznego stylu życia, a ostateczna decyzja o wstąpieniu do wspólnoty eremickiej bardzo mocno wpłynęła na życie Patafiosa. Całe swoje dalsze losy związał z Konstantynopolem, gdzie zmarł w II połowie V w. i tam został pochowany. Kiedy zaczęły się dziać na jego grobie cuda uzdrowieńcze, bardzo spektakularne, zaczął się wokół jego postaci szerzyć kult. Kiedy dzięki kolejnym uzdrowieniom Kościół zdecydował o ogłoszeniu go świętym, zbudowano na terenie Konstantynopola kapliczkę mu poświęconą. Po upadku Konstantynopola relikwie zostały przywiezione do zachodniej części cesarstwa i w okolicy Koryntu schowano je w jednej z jaskiń, a z czasem zapomniano o tym świętym. 
W 1904 r., prawie 500 lat po jego śmierci, jedna z lokalnych wspólnot, wędrując przez góry do miejsc kultu religijnego, natrafiła na tajemniczą jaskinię, w której znaleziono relikwie św. Patafiosa, a poznano je po tym, że na habit mnisi nałożony był obraz przedstawiający tą postać. W tym samym roku utworzono tu klasztor i oddano pod opiekę mniszkom. Jest to klasztor wyjątkowo otwarty (dosłownie i w przenośni) - przez cały dzień aż do zachodu słońca, co się rzadko zdarza, w którym siostry mają miejsce dla wszystkich; kiedy siostry z tego prawosławnego przecież klasztoru dowiedziały się, że chcemy go odwiedzić i że jesteśmy z Polski, a więc kraju w większości katolickiego, powiedziały: "przyjeżdżajcie, jesteście tu bardzo mile widziani". (źródło: p. Kasia przewodniczka)
Wspięliśmy się więc po wielu wielu schodach prowadzących z parkingu do klasztoru i zobaczyliśmy mały dziedziniec z cerkwią oraz  jaskinią z relikwiami św. Patafiosa położoną po lewej stronie cerkwi.


Nad jaskinią widnieje  ikona świętego Patafiosa.


Z drugiej strony roztaczał się wyjątkowy widok na położony poniżej klasztor św. Jana 
i Zatokę Koryncką zaznaczoną półokrągłym wejściem do portu 
(w prawym górnym rogu zdjęcia). 


Taką panoramą pożegnała nas piękna, pełna historii 
i niezwykłych ludzi, którzy ją tworzyli, Grecja.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz